Witajcie!
Ja wstąpiłam tak na bardzo szybko.
Niestety zawieszam bloga, na parę dni, za co niezmiernie was przepraszam. W tym czasie możecie hodować swą miłość do mojego pierwszego opowiadania - Mistral.
Jeszcze raz was bardzo przepraszam i pozdrawiam <3
Stories Kelly
Witaj! :D
piątek, 14 sierpnia 2015
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Wstęp
Witajcie!
Ten blog został rozpoczęty pod koniec Maja 2015 roku. Zmieniłam go w coś innego zaledwie 2 dni temu. To będzie blog przeznaczony moim opowiadaniom, poezji oraz wierszom xD. Będą się także pojawiały posty o Star Stable. Ale nie o aktualnościach, bo przecież sami potraficie napewno, wejść na ich stronę i przeczytać, prawda? xD
Będą to posty dotyczące spotkań z moimi przyjaciółkami, ale nie tak jak zwykle na postach jest napisane: Dzisiaj spotkałam się z... I pojechałyśmy do fryzjera, i zmieniłam sobie fryzurę na taką białą. Później.. ple ple ple.
To będzie inaczej kompletnie napisane. Zresztą zobaczycie ;). Te posty będą zatytułowane: "Star Stable and Kelly".
Dobrze, teraz zapraszam was do czytania!
Ten blog został rozpoczęty pod koniec Maja 2015 roku. Zmieniłam go w coś innego zaledwie 2 dni temu. To będzie blog przeznaczony moim opowiadaniom, poezji oraz wierszom xD. Będą się także pojawiały posty o Star Stable. Ale nie o aktualnościach, bo przecież sami potraficie napewno, wejść na ich stronę i przeczytać, prawda? xD
Będą to posty dotyczące spotkań z moimi przyjaciółkami, ale nie tak jak zwykle na postach jest napisane: Dzisiaj spotkałam się z... I pojechałyśmy do fryzjera, i zmieniłam sobie fryzurę na taką białą. Później.. ple ple ple.
To będzie inaczej kompletnie napisane. Zresztą zobaczycie ;). Te posty będą zatytułowane: "Star Stable and Kelly".
Dobrze, teraz zapraszam was do czytania!
niedziela, 28 czerwca 2015
" Mistral " rozdział 5
Po lekkim obiedzie, Kendra poszła wyczyścic Mistral.
Wolnymi ruchami, przesuwała szczotką po sierści klaczy.
Minęło parę dni, od kiedy dziewczynka dowiedziała się o przeszłości klaczki.
Już udało się jej zdobyć małe, malutkie zaufanie ze strony Mistral, udało im się skoczyć jedną małą stacjonatę. W ujeżdżaniu stanowiły niepokonaną parę. Dziewczyna, bardzo z siebie dumna z radością przyjęła również wiadomość, że w sobotę miała się spotkać z właścicielką stajni- panną Casie. To spotkanie miało mieć miejsce już dzisiaj, lecz okazało się, że panna Brown musiała pojechać na konferenję do Angli, więc spotkanie zostało przełożone. Klacz trącała Kendrę, domagając się pieszczot.
- Za chwilę wyjdziemy mała - uśmiechnęła się dziewczynka - co myślisz o przejażdżce w teren? Tylko się przebiorę, dobra ? Będziesz na mnie czekać, zgo....
- Czy ty rozmawiasz z koniem ? - usłyszała czyjś głos.
Dziewczyna odwróciła się. Przy drzwiach boksu stał rozbawiony Tordas.
- Yyyy, no... nie... znaczy tak..znaczy tak jakby - jąkała się Kendra.
- Masz szczęście, że tego nie widziała Alice - mrugnął do niej.
- A co mnie ona obchodzi - warknęła dziewczynka.
- Jedziesz na przejażdżkę? - chłopak szybko zmienił temat.
- Tak - odparła - możesz ze mną - powiedziała lekko się rumieniąc.
- Spoko. Tylko pójdę się przebrać w coś odpowiedniego.
- Dobra, ja też idę.
Kendra wpadła do pokoju. Jej mama siedziała na fotelu i rozmawiała z kimś przez telefon.
- Mamo, jadę w teren - zawołała od progu.
- Słoneczko! Jak dobrze, ojciec chce z tobą pogadać - uśmiechnęła się Maria i podała jej komórkę.
- Hej, tato.
- Hejo skarbie, jak tam?
- Dobrze. A u ciebie?
- Tak samo. Tylko Mark jęczy, że nie ma TV
- U nas też nie ma.
- No to jesteśmy kwita - roześmiał się tata.
- Yhm - odpowiedziała dziewczynka bojąc się, że się spóżni.
- Spieszysz się? - usłyszała głos ojca.
- No.. tak - potwierdziła, podziwiając wszechwiedzącego ojca.
- No to podaj słuchawkę mamie.
- Pa tatku.
- Pa córciu, pogadamy później?
- Jasne, zawsze.
- To nara kochanie.
- Narka, buziaki
- Buźki, pa!
Mama dziewczynki odebrałą telefon i zaczęła opowiadać ojcu dziewczynki o jedzeniu, które im dają w stajni. Kendra wpadła do swojego pokoju i otworzyła szafę. Po krótkim namyśle odziała się w szarą bluzkę na ramiączkach w kratkę, czarne bryczesy, buty jeździeckie, czarną czapkę i wybiegła na dwór.
Tam czekał już na nią chłopak, z Arabetto i Mistral.
Jak długo tam była?
- Sorry - wysapała dziewczyna.
- Wporzo. Oporządziłem też twojego konia.
- Dzięks - Kendra popatrzyła na niego z wdzięcznością.
- Nie ma za co. Jedziemy?
- No jasne!
Tordas poprowadził ich w głąb lasu. Przez liście, promienie słońca oświetlały żwirową drogę. Pojechali w przeciwną stronę, niż dziewczynka pojechała z mamą, w ową pamiętną noc.
Usłyszeli śpiewy ptaków, które wirowały w powietrzu, zataczając krągi nad ich głowami.
Drzewa cicho szumiały poruszane przez wietrzyk, a od czasu do czasu lekki wiatr wiał we włosy, przyjemnie i delikatnie muskając skórę.
Poprzedniej nocy padał deszcz, więc powietrze było wilgotne. Kendra wdychała rześkie powietrze i westchnęła z zadowoleniem. Było jej lekko i czuła się... wolna.
Wyjechali na otwartą przestrzeń, gdzie dziewczynka zaproponowała galop.
Konie przyspieszyły i zaczęły galopować. Mistral dorównywała tempem Arabetto, która choć większa nie była zbytnio szybsza. Wkońcu zatrzymali się koło dużej polany, usianej zieloną trawą i wielkim drzewem z rozłożystymi konarami.
Konie zaczęły się paść, a Kendra i chłopak usiadli pod dębem.
Popatrzyli na siebie. Chociaż Tod nic nie mówił, Kendra wiedziała, że dzieje się coś dziwnego. Czuła,że sie rumieni, pierwszy raz zobaczyła jakie Tordas ma delikatne rysy i niezwykle ładne usta. Chłopak również na nią patrzył. Uśmiechnął się, i niepewnym ruchem włożył jej za ucho kosmyk niesfornych włosych, które wypadły z kucyka. Chwilę tak siedzieli, poczym wsiedli z powrotem na swe konie i wrócili do stajni.
********
Kendra siedziała na fotelu i czytała " Gonitwę Miłości " napisaną przez jej ulubioną autorkę - Prissy Lennox. Wciąż wspominała romantyczny gest z strony Tordasa.
Musiała się jednak przygotować, za chwilę miała lekcję z panem Spencerem.
Szybka nałożyła beżowe bryczesy, i wbiegła do stajni.
Tam Idun karmiła Calipso. Pomachała jej, ona odmachała i poszła przygotować klacz o jazdy. Po kilku minutach pojawił się instruktor. Poprowadził ją na halę.
Zaczęła się lekcja. Trener urozmaicał jazdy, przeróżnym woltami, półwoltami, wężykami i innymi figurami. Lecz tym razem miała to być lekcja poświęcona skokom.
Dziewczynka przełknęła ślinę i ruszyła najpierw kłusem na stacjonatę z deską.
Przed przeszkodą mocno ścisnęła bok Mistral, sądząc , że ona zaraz odskoczy.
Lecz.. poczuła, że klacz przeskoczyła! Trener patrzył na nią z podziwem i zaproponował skokz galopu. Dziewczyna z nadzieją zgodziła się łapczywie.
Skierowała konia na trochę wyższą kopertę. Mistral zawachała się, lecz jakoś to przeskoczyła.
Po lekcji Kendra wdała się w rozmowę z Idun i Spencerem.
- Gratuluję! Nawet ja nie potrafię na niej skakać! - powiedział instruktor.
- No no, gratulacje skarbie - cieszyła się kobieta.
- Ale z galopu średnio wyszło - przyznała dziewczyna, rumieniąc się od pochwał.
- No rzeczywiście, skoczyłyście prawie z stója - zaśmiał się trener - ale przynajmniej skoczyłyście. A to wielki wyczyn! Na Mistral, to naprawdę rekord świata - śmiał się Spencer wraz z Idun.
Gdy Kendra wróciła do apartamentu, jej mama zaproponowałą wybrać się na zakupy.
- Miałyśmy pójść kilka dni temu, ale jakoś tak wyszło. Może teraz pójdziemy, co myszko?
- Dobra, tylko zadzwonię do taty. Moge?
- Jasne, jasne dzwoń, a ja poczekam. Muszę też znaleźć mój portfel, widziałaś go gdzieś?
- Tam leży - dziewczynka wskazała na łóżko, gdzie spomiędzy poduszek, wystawał czarny portfel.
- Oooo znalazł się! Dzieki skarbie - Maria ucałowała szybko córkę w czoło i poszła się ubrać w coś " modnego" jak to określiła. W tym czasie, Kenda zadzwoniła do taty i opowiedziała o skokach na Mistral. Gdy mama wróciła, ubrana w błękitną bluzkę na ramiączkach ( widać jej było kawałek białego stanika ), jasne dżinsy i różowe buty na koturnach, pasujące do branzoletki i kolczyków, rozłączyła się i wyszły.
W sklepie z odzieżą jeździecką było cudnie. Ściany byy pomalowane na piękny beżowy kolor, a abażurowa lampa, migotała milionami barwnych iskierek.
Sprzedawczyni, siedziała na różowym fotelu i patrzyła na Kendrę i jej mamę spod czarnych modnych okularów. Pęk blond włosów, spadał na jej twarz, zgrabne nogi przesłaniały delikatne, muślinowe rajstopy. Pomimo tego, że nosiła okulary, wcale nie była brzydka lub kujonowa. W białym topie, różowej spódniczce mini, białych balerinkach i błękitnymi branzoletkami wyglądała imponująco ładnie. Nagle wstała, podeszła do mamy dziewczynki i spytała :
- Maria, to ty?
- Przepraszam, kim pani... Laura!?
- Maria! Jak super ciebie widzieć!
- No ciebie również! Co słychać?
- Dobrze, prowadzę sklep - pochawaliła się ładna pani .
- Widzę. Dobrze ci się powodzi?
- Tak, a kto to? - zapytała wskazując na Kendrę.
- To.. To moja córka - odparła matka dziewczyny, przypominając sobie o jej istnieniu.
- Ładna, podobna do ciebie w młodości.
- Serio?
- Tak! Przyszłyście coś konkretnego kupić?
- Moje bryczesy są na mnie za małe - przyznała Maria.
- Mam dużo bryczesów do zaoferowania, jaki kolor?
- Najlepiej brązowy albo biały.
Panna Laura, energicznie chodziła po sklepie, po chwili, wróciła z różnymi bryczesami. Zaprowadziła przyjaciółkę do przebieralni i podała ubrania.
Kendra wykorzystała czas i zaczęła się rozglądać po sklepie. Podeszła do półki z bluzkami jeździeckimi dla nastolatków. Szczególnie spodobały jej się brązowe, krótkie rękawki oraz biała bluzka z ramionami 3/4.
- Słonko! Czego szukasz? - usłyszała głos sprzedawczyni.
- Nic.
- Jasne - spojrzała na nią przenikliwie - w moim sklepie napewno ci się coś spodoba! No pokaż, dam ci jeden w prezencie.
Dziewczynka pokazała białą i brązową bluzkę.
- Zaraz ci dam, w jaki papier spakować?
- O nie! - usłyszały stanowczy głos mamy - zapłacę.
- Nie! Dam w prezencie - upierała się panna Laura.
Kłóciły się, i w końcu stanęło, że jedną bluzkę w prezencie, a drugą się kupi.
Rezultat zakupów był taki, że kupiono 2 pary bryczesów i czarną bluzkę dla mamy, a dla Kendry jedną parę szarych bryczesów i 2 bluzki.
- To my lecimy na jakąś przekąskę. Może pójdziesz z nami, co? - zaproponowała Maria.
- Yyy, a co ze sklepem?
- Na godzinke! - nalegała mama Kendry.
- Dobra.
Panna Laura, zaprowadziła wszystkie do restauracji położonej nie daleko sklepu. Cała restauracja była koloru czerwonego, ściany, serwetki, nawet ramy w obrazach. Ten kolor nadawał niezwykłą atmosferę.
- Co zamawiamy? - zapytała Maria.
- Ja sałatkę, a wy? - panna Laura.
- To samo, co ty, Kendruś co chcesz do jedzonka?
- Nie jestem głodna - mruknęła dziewczynka, zrażona tym , że zwrucono się do niej, jak do bobaska.
- Dobra, to zamówimy ci Colę ? Zgoda? - mama dziewczyny, wcale się nie przejęła apetytem córki i zawołała kelnera.
Wytworny pan z czerwoną muszką i białą bluzką z kołnierzem przyjął zamówienie, skłonił się, podwinął wąsa i wszedł do kuchni.
Panie zaczęły trajkotać o " dawnych czasach ", a Kendra wyjęła telefon i sprawdziła facebooka. Po 20 minutach, ten sam kelner przyniósł posiłek.
Dziewczynka powoli sączyła Colę, przyglądając się obrazom w restauracji.
Miała przeczucie, że popołudnie będzie dołująco nudne.
*****
Po męczącej "przekąsce ", Kendra wraz z jej mamą wóciły, Maria odrazu położyła się na kanapie i zapadła w drzemkę. W tym czasie dziewczyna wymknęła się i usiadła na ławce koło hali i odetchnęła świeżym powietrzem. Z stajni wydobywały się rżenia koni. Był wczesny wieczór. Cisza panowała wokół.
Nagle usłyszała wołanie . Z oddali zbliżał się Spencer.
- Kendra! Panna Casie, chce się z tobą spotkać - powiedział trener.
Czy spotkanie nie miało być jutro? A może dzisiaj? Dziewczynka poczuła zamęt w głowie. Po za tym, cóż to za różnica?
- Aha, dobrze.
- Chodź, panna Casie czeka przy bramie.
Instruktor wraz z dziewczyną podszedł do złotej bramy stajni. Tam czekała owa sławna właścicielka stajni. Kendra poczuła wielki zawód. Wyobrażała sobie, że panna Casie Brown, jest szczupłą, wysoką , dobrotliwie wyglądającą kobietą w wieku 30, no może 40 lat. Lecz pod bramą, zamiast chodzącej piękności, stała... starowinka! Owszem, była szczupła oraz ... niska i stara! Wyglądała na 60 lat, a jej twarz usiana licznymi zmarszczami, wcale nie wyglądała tak łagodnie i miło. Właścicielka stajni, urodę miała przeciętną, gdyż stare ponure oczy i milion zmarszczek, powodowały, że nikt pięknością by jej nie nazwał. Sytuację ratowały włosy, choć siwe, to lekko falujące, gęste opadające na małą owalną twarz, były jedyną uciechą oczów, tej postaci.
- Dobry wieczór - przywitała się drżącym głosem dziewczynka.
- Dobry - odparła panna Brown. O dziwo! Głos miała cichy, łagodny niczym szmer małego strumyczka.
- Ja muszę już lecieć, mam kolejną lekcję - odparł bezceremonialnie trener.
- Dobrze chłopcze.
Przez chwilę, panowała cisza. W końcu pierwsza odezwała się Casie.
- Dziewczynko. Podobno zwią cię Kendra.
- Tak, proszę pani.
- Już per " pani "? No dobrze, podobno Mistral, jest ci ufna?
- Tak.. - dziewczynka popatrzyła na nią zaskoczona.
- Myślę, że będzie to długa rozmowa. Może zasiądziesz na herbatę?
- Dobrze.
Usiadły w kafejce " Gold " i zamówiły filiżanki herbaty.
Panna Casie, napiła się łyczka i zaczęła:
- Gdy Mistral była już umierająca, ja postanowiłam ją uratować, gdyż wtedy kochałam konie.
- A teraz nie?
- Moja miłość do nich zaniechała, od kiedy zdechł mój koń - Aster.
- Przykro mi - wyszeptała dziewczyna.
- Nie wiem dlaczego, jest ci przykro - powiedziała chłodno - nawet nie znałaś go.
- Ale wydaje mi sie, że to przykre uczucie. Myślę, że gdyby Mistral...ten... to też bym była smutna - powiedziała Kendra - patrząć wyzywajaco na starszą panią.
- Podoba mi się twój temperament dziecko - odparła z iskirkami w oczach panna Brown. - Ale, trochę odeszłyśmy od tematu. Zapłaciłam za operację, a później przyjęłam ją do swojej stajni. Mój syn Peter, próbował ją dosiąść, lecz mu się nie udało, nigdy.
- Z nią trzeba umiejętnie.
- Zapewne dziecko, zapewne. Jak zdobyłaś jej ufność... Kendro - spytała staruszka, dolewając do filiżanki.
- No... Dałam jej czas, żeby mnie poznała. I jeszcze musiałam być cierpliwa, nie było łatwo - przyznała dziewczynka.
- To samo mawiała Amy. Cierpliwość i zrozumienie, a przede wszystkim czas.
- Rzeczywiście, od kiedy dowiedziałam się o przeszłości Mistral, zaczęło mi się na niej coraz lepiej jeździć. A kto to pani Amy?
- Ta, która wbudowała to miejsce - ruchem ręki, pokazała teren.
- Znała ją pani?
- To była moja siostra.
- Naprawdę? - zapytała zaskoczona Kendra.
- Owszem, moja starsza siostra.
- Ma pani jeszcze jakieś rodzeństwo?
- Tak, mam młodszą siostrę, pewnie już poznałaś Idun - na chwilę, oczom panny Brown, przywrócił się dawny blask młodości.
- Idun, to pani siostra?!
- Nie krzycz tak dziecko, nie okłamałabym cię. Gdy ja już odejdę z tego świata, to Idun, przejmie stajnię. Ale już koniec. Jestem zmęczona, idź do domu.
Kendra posłusznie poszła do pokoju, umyła się położyła się do łóżka i pomyślała " za dużo wrażeń " po czym zasnęła głębokim snem.
Wolnymi ruchami, przesuwała szczotką po sierści klaczy.
Minęło parę dni, od kiedy dziewczynka dowiedziała się o przeszłości klaczki.
Już udało się jej zdobyć małe, malutkie zaufanie ze strony Mistral, udało im się skoczyć jedną małą stacjonatę. W ujeżdżaniu stanowiły niepokonaną parę. Dziewczyna, bardzo z siebie dumna z radością przyjęła również wiadomość, że w sobotę miała się spotkać z właścicielką stajni- panną Casie. To spotkanie miało mieć miejsce już dzisiaj, lecz okazało się, że panna Brown musiała pojechać na konferenję do Angli, więc spotkanie zostało przełożone. Klacz trącała Kendrę, domagając się pieszczot.
- Za chwilę wyjdziemy mała - uśmiechnęła się dziewczynka - co myślisz o przejażdżce w teren? Tylko się przebiorę, dobra ? Będziesz na mnie czekać, zgo....
- Czy ty rozmawiasz z koniem ? - usłyszała czyjś głos.
Dziewczyna odwróciła się. Przy drzwiach boksu stał rozbawiony Tordas.
- Yyyy, no... nie... znaczy tak..znaczy tak jakby - jąkała się Kendra.
- Masz szczęście, że tego nie widziała Alice - mrugnął do niej.
- A co mnie ona obchodzi - warknęła dziewczynka.
- Jedziesz na przejażdżkę? - chłopak szybko zmienił temat.
- Tak - odparła - możesz ze mną - powiedziała lekko się rumieniąc.
- Spoko. Tylko pójdę się przebrać w coś odpowiedniego.
- Dobra, ja też idę.
Kendra wpadła do pokoju. Jej mama siedziała na fotelu i rozmawiała z kimś przez telefon.
- Mamo, jadę w teren - zawołała od progu.
- Słoneczko! Jak dobrze, ojciec chce z tobą pogadać - uśmiechnęła się Maria i podała jej komórkę.
- Hej, tato.
- Hejo skarbie, jak tam?
- Dobrze. A u ciebie?
- Tak samo. Tylko Mark jęczy, że nie ma TV
- U nas też nie ma.
- No to jesteśmy kwita - roześmiał się tata.
- Yhm - odpowiedziała dziewczynka bojąc się, że się spóżni.
- Spieszysz się? - usłyszała głos ojca.
- No.. tak - potwierdziła, podziwiając wszechwiedzącego ojca.
- No to podaj słuchawkę mamie.
- Pa tatku.
- Pa córciu, pogadamy później?
- Jasne, zawsze.
- To nara kochanie.
- Narka, buziaki
- Buźki, pa!
Mama dziewczynki odebrałą telefon i zaczęła opowiadać ojcu dziewczynki o jedzeniu, które im dają w stajni. Kendra wpadła do swojego pokoju i otworzyła szafę. Po krótkim namyśle odziała się w szarą bluzkę na ramiączkach w kratkę, czarne bryczesy, buty jeździeckie, czarną czapkę i wybiegła na dwór.
Tam czekał już na nią chłopak, z Arabetto i Mistral.
Jak długo tam była?
- Sorry - wysapała dziewczyna.
- Wporzo. Oporządziłem też twojego konia.
- Dzięks - Kendra popatrzyła na niego z wdzięcznością.
- Nie ma za co. Jedziemy?
- No jasne!
Tordas poprowadził ich w głąb lasu. Przez liście, promienie słońca oświetlały żwirową drogę. Pojechali w przeciwną stronę, niż dziewczynka pojechała z mamą, w ową pamiętną noc.
Usłyszeli śpiewy ptaków, które wirowały w powietrzu, zataczając krągi nad ich głowami.
Drzewa cicho szumiały poruszane przez wietrzyk, a od czasu do czasu lekki wiatr wiał we włosy, przyjemnie i delikatnie muskając skórę.
Poprzedniej nocy padał deszcz, więc powietrze było wilgotne. Kendra wdychała rześkie powietrze i westchnęła z zadowoleniem. Było jej lekko i czuła się... wolna.
Wyjechali na otwartą przestrzeń, gdzie dziewczynka zaproponowała galop.
Konie przyspieszyły i zaczęły galopować. Mistral dorównywała tempem Arabetto, która choć większa nie była zbytnio szybsza. Wkońcu zatrzymali się koło dużej polany, usianej zieloną trawą i wielkim drzewem z rozłożystymi konarami.
Konie zaczęły się paść, a Kendra i chłopak usiadli pod dębem.
Popatrzyli na siebie. Chociaż Tod nic nie mówił, Kendra wiedziała, że dzieje się coś dziwnego. Czuła,że sie rumieni, pierwszy raz zobaczyła jakie Tordas ma delikatne rysy i niezwykle ładne usta. Chłopak również na nią patrzył. Uśmiechnął się, i niepewnym ruchem włożył jej za ucho kosmyk niesfornych włosych, które wypadły z kucyka. Chwilę tak siedzieli, poczym wsiedli z powrotem na swe konie i wrócili do stajni.
********
Kendra siedziała na fotelu i czytała " Gonitwę Miłości " napisaną przez jej ulubioną autorkę - Prissy Lennox. Wciąż wspominała romantyczny gest z strony Tordasa.
Musiała się jednak przygotować, za chwilę miała lekcję z panem Spencerem.
Szybka nałożyła beżowe bryczesy, i wbiegła do stajni.
Tam Idun karmiła Calipso. Pomachała jej, ona odmachała i poszła przygotować klacz o jazdy. Po kilku minutach pojawił się instruktor. Poprowadził ją na halę.
Zaczęła się lekcja. Trener urozmaicał jazdy, przeróżnym woltami, półwoltami, wężykami i innymi figurami. Lecz tym razem miała to być lekcja poświęcona skokom.
Dziewczynka przełknęła ślinę i ruszyła najpierw kłusem na stacjonatę z deską.
Przed przeszkodą mocno ścisnęła bok Mistral, sądząc , że ona zaraz odskoczy.
Lecz.. poczuła, że klacz przeskoczyła! Trener patrzył na nią z podziwem i zaproponował skokz galopu. Dziewczyna z nadzieją zgodziła się łapczywie.
Skierowała konia na trochę wyższą kopertę. Mistral zawachała się, lecz jakoś to przeskoczyła.
Po lekcji Kendra wdała się w rozmowę z Idun i Spencerem.
- Gratuluję! Nawet ja nie potrafię na niej skakać! - powiedział instruktor.
- No no, gratulacje skarbie - cieszyła się kobieta.
- Ale z galopu średnio wyszło - przyznała dziewczyna, rumieniąc się od pochwał.
- No rzeczywiście, skoczyłyście prawie z stója - zaśmiał się trener - ale przynajmniej skoczyłyście. A to wielki wyczyn! Na Mistral, to naprawdę rekord świata - śmiał się Spencer wraz z Idun.
Gdy Kendra wróciła do apartamentu, jej mama zaproponowałą wybrać się na zakupy.
- Miałyśmy pójść kilka dni temu, ale jakoś tak wyszło. Może teraz pójdziemy, co myszko?
- Dobra, tylko zadzwonię do taty. Moge?
- Jasne, jasne dzwoń, a ja poczekam. Muszę też znaleźć mój portfel, widziałaś go gdzieś?
- Tam leży - dziewczynka wskazała na łóżko, gdzie spomiędzy poduszek, wystawał czarny portfel.
- Oooo znalazł się! Dzieki skarbie - Maria ucałowała szybko córkę w czoło i poszła się ubrać w coś " modnego" jak to określiła. W tym czasie, Kenda zadzwoniła do taty i opowiedziała o skokach na Mistral. Gdy mama wróciła, ubrana w błękitną bluzkę na ramiączkach ( widać jej było kawałek białego stanika ), jasne dżinsy i różowe buty na koturnach, pasujące do branzoletki i kolczyków, rozłączyła się i wyszły.
W sklepie z odzieżą jeździecką było cudnie. Ściany byy pomalowane na piękny beżowy kolor, a abażurowa lampa, migotała milionami barwnych iskierek.
Sprzedawczyni, siedziała na różowym fotelu i patrzyła na Kendrę i jej mamę spod czarnych modnych okularów. Pęk blond włosów, spadał na jej twarz, zgrabne nogi przesłaniały delikatne, muślinowe rajstopy. Pomimo tego, że nosiła okulary, wcale nie była brzydka lub kujonowa. W białym topie, różowej spódniczce mini, białych balerinkach i błękitnymi branzoletkami wyglądała imponująco ładnie. Nagle wstała, podeszła do mamy dziewczynki i spytała :
- Maria, to ty?
- Przepraszam, kim pani... Laura!?
- Maria! Jak super ciebie widzieć!
- No ciebie również! Co słychać?
- Dobrze, prowadzę sklep - pochawaliła się ładna pani .
- Widzę. Dobrze ci się powodzi?
- Tak, a kto to? - zapytała wskazując na Kendrę.
- To.. To moja córka - odparła matka dziewczyny, przypominając sobie o jej istnieniu.
- Ładna, podobna do ciebie w młodości.
- Serio?
- Tak! Przyszłyście coś konkretnego kupić?
- Moje bryczesy są na mnie za małe - przyznała Maria.
- Mam dużo bryczesów do zaoferowania, jaki kolor?
- Najlepiej brązowy albo biały.
Panna Laura, energicznie chodziła po sklepie, po chwili, wróciła z różnymi bryczesami. Zaprowadziła przyjaciółkę do przebieralni i podała ubrania.
Kendra wykorzystała czas i zaczęła się rozglądać po sklepie. Podeszła do półki z bluzkami jeździeckimi dla nastolatków. Szczególnie spodobały jej się brązowe, krótkie rękawki oraz biała bluzka z ramionami 3/4.
- Słonko! Czego szukasz? - usłyszała głos sprzedawczyni.
- Nic.
- Jasne - spojrzała na nią przenikliwie - w moim sklepie napewno ci się coś spodoba! No pokaż, dam ci jeden w prezencie.
Dziewczynka pokazała białą i brązową bluzkę.
- Zaraz ci dam, w jaki papier spakować?
- O nie! - usłyszały stanowczy głos mamy - zapłacę.
- Nie! Dam w prezencie - upierała się panna Laura.
Kłóciły się, i w końcu stanęło, że jedną bluzkę w prezencie, a drugą się kupi.
Rezultat zakupów był taki, że kupiono 2 pary bryczesów i czarną bluzkę dla mamy, a dla Kendry jedną parę szarych bryczesów i 2 bluzki.
- To my lecimy na jakąś przekąskę. Może pójdziesz z nami, co? - zaproponowała Maria.
- Yyy, a co ze sklepem?
- Na godzinke! - nalegała mama Kendry.
- Dobra.
Panna Laura, zaprowadziła wszystkie do restauracji położonej nie daleko sklepu. Cała restauracja była koloru czerwonego, ściany, serwetki, nawet ramy w obrazach. Ten kolor nadawał niezwykłą atmosferę.
- Co zamawiamy? - zapytała Maria.
- Ja sałatkę, a wy? - panna Laura.
- To samo, co ty, Kendruś co chcesz do jedzonka?
- Nie jestem głodna - mruknęła dziewczynka, zrażona tym , że zwrucono się do niej, jak do bobaska.
- Dobra, to zamówimy ci Colę ? Zgoda? - mama dziewczyny, wcale się nie przejęła apetytem córki i zawołała kelnera.
Wytworny pan z czerwoną muszką i białą bluzką z kołnierzem przyjął zamówienie, skłonił się, podwinął wąsa i wszedł do kuchni.
Panie zaczęły trajkotać o " dawnych czasach ", a Kendra wyjęła telefon i sprawdziła facebooka. Po 20 minutach, ten sam kelner przyniósł posiłek.
Dziewczynka powoli sączyła Colę, przyglądając się obrazom w restauracji.
Miała przeczucie, że popołudnie będzie dołująco nudne.
*****
Po męczącej "przekąsce ", Kendra wraz z jej mamą wóciły, Maria odrazu położyła się na kanapie i zapadła w drzemkę. W tym czasie dziewczyna wymknęła się i usiadła na ławce koło hali i odetchnęła świeżym powietrzem. Z stajni wydobywały się rżenia koni. Był wczesny wieczór. Cisza panowała wokół.
Nagle usłyszała wołanie . Z oddali zbliżał się Spencer.
- Kendra! Panna Casie, chce się z tobą spotkać - powiedział trener.
Czy spotkanie nie miało być jutro? A może dzisiaj? Dziewczynka poczuła zamęt w głowie. Po za tym, cóż to za różnica?
- Aha, dobrze.
- Chodź, panna Casie czeka przy bramie.
Instruktor wraz z dziewczyną podszedł do złotej bramy stajni. Tam czekała owa sławna właścicielka stajni. Kendra poczuła wielki zawód. Wyobrażała sobie, że panna Casie Brown, jest szczupłą, wysoką , dobrotliwie wyglądającą kobietą w wieku 30, no może 40 lat. Lecz pod bramą, zamiast chodzącej piękności, stała... starowinka! Owszem, była szczupła oraz ... niska i stara! Wyglądała na 60 lat, a jej twarz usiana licznymi zmarszczami, wcale nie wyglądała tak łagodnie i miło. Właścicielka stajni, urodę miała przeciętną, gdyż stare ponure oczy i milion zmarszczek, powodowały, że nikt pięknością by jej nie nazwał. Sytuację ratowały włosy, choć siwe, to lekko falujące, gęste opadające na małą owalną twarz, były jedyną uciechą oczów, tej postaci.
- Dobry wieczór - przywitała się drżącym głosem dziewczynka.
- Dobry - odparła panna Brown. O dziwo! Głos miała cichy, łagodny niczym szmer małego strumyczka.
- Ja muszę już lecieć, mam kolejną lekcję - odparł bezceremonialnie trener.
- Dobrze chłopcze.
Przez chwilę, panowała cisza. W końcu pierwsza odezwała się Casie.
- Dziewczynko. Podobno zwią cię Kendra.
- Tak, proszę pani.
- Już per " pani "? No dobrze, podobno Mistral, jest ci ufna?
- Tak.. - dziewczynka popatrzyła na nią zaskoczona.
- Myślę, że będzie to długa rozmowa. Może zasiądziesz na herbatę?
- Dobrze.
Usiadły w kafejce " Gold " i zamówiły filiżanki herbaty.
Panna Casie, napiła się łyczka i zaczęła:
- Gdy Mistral była już umierająca, ja postanowiłam ją uratować, gdyż wtedy kochałam konie.
- A teraz nie?
- Moja miłość do nich zaniechała, od kiedy zdechł mój koń - Aster.
- Przykro mi - wyszeptała dziewczyna.
- Nie wiem dlaczego, jest ci przykro - powiedziała chłodno - nawet nie znałaś go.
- Ale wydaje mi sie, że to przykre uczucie. Myślę, że gdyby Mistral...ten... to też bym była smutna - powiedziała Kendra - patrząć wyzywajaco na starszą panią.
- Podoba mi się twój temperament dziecko - odparła z iskirkami w oczach panna Brown. - Ale, trochę odeszłyśmy od tematu. Zapłaciłam za operację, a później przyjęłam ją do swojej stajni. Mój syn Peter, próbował ją dosiąść, lecz mu się nie udało, nigdy.
- Z nią trzeba umiejętnie.
- Zapewne dziecko, zapewne. Jak zdobyłaś jej ufność... Kendro - spytała staruszka, dolewając do filiżanki.
- No... Dałam jej czas, żeby mnie poznała. I jeszcze musiałam być cierpliwa, nie było łatwo - przyznała dziewczynka.
- To samo mawiała Amy. Cierpliwość i zrozumienie, a przede wszystkim czas.
- Rzeczywiście, od kiedy dowiedziałam się o przeszłości Mistral, zaczęło mi się na niej coraz lepiej jeździć. A kto to pani Amy?
- Ta, która wbudowała to miejsce - ruchem ręki, pokazała teren.
- Znała ją pani?
- To była moja siostra.
- Naprawdę? - zapytała zaskoczona Kendra.
- Owszem, moja starsza siostra.
- Ma pani jeszcze jakieś rodzeństwo?
- Tak, mam młodszą siostrę, pewnie już poznałaś Idun - na chwilę, oczom panny Brown, przywrócił się dawny blask młodości.
- Idun, to pani siostra?!
- Nie krzycz tak dziecko, nie okłamałabym cię. Gdy ja już odejdę z tego świata, to Idun, przejmie stajnię. Ale już koniec. Jestem zmęczona, idź do domu.
Kendra posłusznie poszła do pokoju, umyła się położyła się do łóżka i pomyślała " za dużo wrażeń " po czym zasnęła głębokim snem.
piątek, 12 czerwca 2015
" Mistral " rozdział 4
- Mama ! - krzyknęła Kendra - gdzie my jesteśmy? - zawołała z rozpaczą.
- Nie wiem - odparła drżącym głosem mama dziewczynki.
Wtedy Mistral prychnęła cicho i szarpnęła za wodzę. Gdy Kendra skierowała ją w stronę skąd dobiegał głos mamy, ona ponownie szarpnęła i pokłusowała w stronę przeciwną.
- Mistral! - krzyknęła porządnie zła dziewczyna - uspokój sie!
- Kendro, nie krzycz - odparła Maria - gdzie jesteś ? - zapytała z niepokojem.
- Tutaj.... Mistral! Przestań, mówię ci ! - znów krzyknęła, kiedy Mistral kolejny raz próbowała jej sie wyrwać.
- Słonko, tutaj jest las. Nie możesz tak krzyczeć - dobiegł dziewczynkę cichy głos jej matki. Podziałał na nią uspokajająco, lecz klaczka, wciąż się szarpała.
- Ale mamo! Ona ciągle próbuje mi się... no już, spokojnie! - powiedziała Kendra.
- Może...... może ona zna drogę ? - szepnęła niepewnie Maria - myślę, że możemy jej zaufać...- mówiła bardziej sama do siebie
- Jak to ? - zapytała z zaskoczeniem - Mistral ma nas poprowadzić? W tych ciemnościach ?!
- Konie widzą chyba lepiej niż ludzie w ciemności. Chyba lepsze to niż błądzenie po omacku, prawda ?
- No niby tak.... No dobrze- westchnęła zrezygnowana Kendra - prowadź!
Klaczka zarżała jakby z ulgą i skierowała sie w stronę, gęstrzych krzaków. Co chwilę przystawała, aby rozejrzeć się, lub sprawdzić, czy Alfa wciąż za nimi jedzie. Po kilku minutach, Kendra zaczęła rozpoznawać nie które drzewa. Dróżka, która kilka godzin temu, zdawała się być piękna oraz przyjemna, teraz była jedynie niepewną ledwo widoczną ścieżynką, która z każdym krokiem była coraz bardziej niewidoczniejsza. Kendra spróbowała się rozluźnić. Zamknęła oczy i zaczeła cicho liczyć z każdym ruchem konia. Po paru minutach, dziewczynka uspokoiła sie i wdychała wilgotne powietrze oraz zapach natury. Gdy podróż zaczeła się dłużyć, Kendrę znowu ogarnęła fala niepokoju.
" Co jeżeli Mistral zgubi drogę ? ", wtedy zobaczyła wesoło migoczące lampki stajni. Dziewczyna odetchneła, usłyszała również westchnienie ulgi jej mamy.
-Brawo, kochana- szepnęła dziewczynka do Mistral.
- Jesteście! - usłyszały donośny głos Idun - już chciałam przetrzepać skórę Tordasowi, że was same puścił! Myślałam, że was wilki pożarły!
- Idun, czy mogłabyś proszę odprowadzić Alfę i Mistral do boksów? - zapytała zmęconym głosem mama Kendry.
- Oczywiście, że tak! Mario - kobieta popatrzyła na matkę dziewczyny - pamiętaj, ze zawsze możesz na mnie liczyć - uśmiechnęła się łagodnie.
- Jasne - odwzajemiła uśmiech mama dziewczyny - chodź słońce, kładźmy sie spać.
Dziewczynka wraz z jej mamą, poszły do pokoju odrazu, padły na łóżko i zasnęły, niezmąconym snem.
********
Rano, promienie słońca, przedarły się przez muślinowe zasłony i łagodnie padły na twarz Kendry. Ona obudziwszy się spojrzała na mamę, która siedziała na stole i sączyła z filiżanki, kawę. Wskazała ręką, dziewczynce, miejsce naprzeciwko niej, gdzie leżał talerz z śniadaniem oraz kubek kakao.
Dziewczynka usiadła i zjadła ciepłą jeszcze kromkę chleba.
- Pychota - wymruczała z uwielbieniem.
- Rzeczywiście, świetne jedzenie nam tutaj dają - przyznała mama.
- Mogę wyjść? - zapytała dziewczyna, po chwili milczenia.
- Jak zjesz... to możesz - odparła Maria - połuchaj, daj tej twojej klaczy, tą kostę cukru, dobrze? Spisała się wczoraj - poprosiła.
- Jasne - zgodziła się chętnie Kendra.
Po śniadaniu, gdy dziewczynka wyszła, było po jedenastej. Ciepłe słońce wisiało wysoko na niebie, lecz dziewczynka nawet tego nie zauważyła. Odrazu skierowała się w stronę stajni. Konie, już po śniadaniu zarżały na jej widok.
Ona ignorowała je i podeszła do przed ostatniego boksu, Mistral zarżała i popatrzyła na nią swoimi mądrymi, ciemnymi ślepiami.
- Doskonale, nas wczoraj poprowadziłaś - wyszeptała Kendra, głaszcząć ją po grzbiecie - mama cię, chyba polubiła...
- Podobno się wczoraj zgubiłaś ? - nagle odezwał się czyjś szorstki głos.
Dziewczynka, odwróciła się. Za nią stała Alice, patrząć z wyższością.
- Tak, masz problem ? - warknęła Kendra. Miała już dość Alice z tą jej miną królowej.
- Ojej, jaka niemiła - uśmiechnęła się krzywo - co ty dzisiaj nie w humorze jesteś?
- Nie - powiedziała trochę spokojniej dziewczynka - mogłabyś się odczepić ?
- Mogłabym - warknęła - nie będę się już zniżać do twojego poziomu - wykrzywiła się i poszła do boksu Calipso.
Mistral popatrzyła za Alice i prychnęła cicho. Ona odwróciła się i jej wzrok, spotkał się z wzrokiem klaczy. Przez chwilę tak stały w milczeniu. W końcu dziewczynka odwróciła wzrok i wyszła z stajni. Łkając.
** ******
- Dobrze! Ściśnij ją prawą łydką, a lewą odstaw! Super!
Kendra, uśmiechnęła się nieśmiało do Spencera. Młodego, dobrze zbudowanego trenera jazdy konnej.
Idun zaproponowała jej lekcje, 3 razy w tygodniu. Dziewczynka zaciekle trenowała by pokazać Alice, że Mistral się jej słucha.
Klacz była grzeczna przez całe lekcje, oprócz momentu, gdy trzeba było skakać.
Już trzy razy ją zrzuciła, lecz dziewczyna i trener się nie poddawali.
Kendra, po lekcji, poszła wypuścić klacz na padok.
Poczym zmęczona usiadła na krześle. Poczuła, że ktoś usiadł obok niej. Odwróciła się. Spencer, siedział i uśmiechał się do niej. Odwzajemniła uśmiech.
- Wiesz dlaczego Mistral boi się skakać ? - zapytał trener. Miał aksmitny, ciepły głos.
- Nie wiem - odparła Kendra - a jest jakiś szczególny powód?- spytała zaskoczona.
- Mistral jest młoda - powiedział bez sensu mężczyzna - a tyle przeżyła - dodał, zanim dziewczynka coś powiedziała.
- Słucham - powiedziała zainteresowana.
- Teraz ma 4 lata. A to zdarzyło sie, gdy miała 2.
Kiedyś, miała swojego pana. Nie mieszkała w " Golden Horse ".
Ona bardzo go kochała, wydawało się, że on ją też. Była koniem skokowym. Pewnego dnia, na zawodach, strąciła jedną poprzeczkę. Mężczyzna był bardzo wściekły i dał jej to odczuć. Mieli pokonać następną przeszkodę. To był ostatni double. Ten jej właściciel, chciał ją koniecznie dobrze pokonać, wtedy by dostał medal za 2 miejsce. Lecz poprowadził ją zbyt szybko i wiadomo było, że ona tej przeszkody nie przeskoczy....Ale ona wbrew pozorom ludzi, zaufała mu i skoczyła. Wywróciła się i odniosła bardzo poważne rany. Właściciel złamał tylko
dumę. Mistral, potrzebowała gruntownego leczenia, lecz on ją zostawił, kiedy ona go najbardziej potrzebowała... Zostawił ją, i kupił nowego konia. Gdy według niego się do niczego nie przydawała, popostu ją zostawił. Samą - powiedział z goryczą - Nie miała już dla niego znaczenia, chociaż tyle przeżyli... Mistarl, bardzo to przeżyła, najwyraźniej postanowiła, nigdy już nikomu nie zaufać. Zamknęła się w sobie. Prawie stracono nadzieję, żeby ją uleczyć, gdyż nie miał kto zapłacić. Ustalono już nawet termin jej uśpienia. Gdy właścicialka, Casie Brown, zapłaciła za operację. Klacz zdrowiała rok. Gdy już mogła chodzić, weterynarz stwierdził, że będzie można nawet na niej jeździć! To był prawdziwy cud. Panna Casie, przygarnęła ją do tej właśnie stajni - dokończył.
- Jak mógł... - szepnęła dziewczynka - jak mógł jej to zrobić...
- Teraz jest jej lepiej. I chba nawet ciebie lubi.
- Myślę, że pani Casie, to dobra osoba.
- Oczywiście!
- Może.. Miałabym sznsę ją poznać? - zapytała niepewnie.
- No jasne! Zorganizuję ci to - rzekł trener - teraz przygotuj się do jutrzejszej lekcji.
Kendra podeszła, do Mistral. Ona pokłusowała w jej stronę.
Dziewczynka przytuliła jej ciepłą głowę do siebie i szepnęła :
- Nie martw się. Nigdy cię nie zostawię... Nigdy.
Podobało się? Komentarze proszę! <3
- Nie wiem - odparła drżącym głosem mama dziewczynki.
Wtedy Mistral prychnęła cicho i szarpnęła za wodzę. Gdy Kendra skierowała ją w stronę skąd dobiegał głos mamy, ona ponownie szarpnęła i pokłusowała w stronę przeciwną.
- Mistral! - krzyknęła porządnie zła dziewczyna - uspokój sie!
- Kendro, nie krzycz - odparła Maria - gdzie jesteś ? - zapytała z niepokojem.
- Tutaj.... Mistral! Przestań, mówię ci ! - znów krzyknęła, kiedy Mistral kolejny raz próbowała jej sie wyrwać.
- Słonko, tutaj jest las. Nie możesz tak krzyczeć - dobiegł dziewczynkę cichy głos jej matki. Podziałał na nią uspokajająco, lecz klaczka, wciąż się szarpała.
- Ale mamo! Ona ciągle próbuje mi się... no już, spokojnie! - powiedziała Kendra.
- Może...... może ona zna drogę ? - szepnęła niepewnie Maria - myślę, że możemy jej zaufać...- mówiła bardziej sama do siebie
- Jak to ? - zapytała z zaskoczeniem - Mistral ma nas poprowadzić? W tych ciemnościach ?!
- Konie widzą chyba lepiej niż ludzie w ciemności. Chyba lepsze to niż błądzenie po omacku, prawda ?
- No niby tak.... No dobrze- westchnęła zrezygnowana Kendra - prowadź!
Klaczka zarżała jakby z ulgą i skierowała sie w stronę, gęstrzych krzaków. Co chwilę przystawała, aby rozejrzeć się, lub sprawdzić, czy Alfa wciąż za nimi jedzie. Po kilku minutach, Kendra zaczęła rozpoznawać nie które drzewa. Dróżka, która kilka godzin temu, zdawała się być piękna oraz przyjemna, teraz była jedynie niepewną ledwo widoczną ścieżynką, która z każdym krokiem była coraz bardziej niewidoczniejsza. Kendra spróbowała się rozluźnić. Zamknęła oczy i zaczeła cicho liczyć z każdym ruchem konia. Po paru minutach, dziewczynka uspokoiła sie i wdychała wilgotne powietrze oraz zapach natury. Gdy podróż zaczeła się dłużyć, Kendrę znowu ogarnęła fala niepokoju.
" Co jeżeli Mistral zgubi drogę ? ", wtedy zobaczyła wesoło migoczące lampki stajni. Dziewczyna odetchneła, usłyszała również westchnienie ulgi jej mamy.
-Brawo, kochana- szepnęła dziewczynka do Mistral.
- Jesteście! - usłyszały donośny głos Idun - już chciałam przetrzepać skórę Tordasowi, że was same puścił! Myślałam, że was wilki pożarły!
- Idun, czy mogłabyś proszę odprowadzić Alfę i Mistral do boksów? - zapytała zmęconym głosem mama Kendry.
- Oczywiście, że tak! Mario - kobieta popatrzyła na matkę dziewczyny - pamiętaj, ze zawsze możesz na mnie liczyć - uśmiechnęła się łagodnie.
- Jasne - odwzajemiła uśmiech mama dziewczyny - chodź słońce, kładźmy sie spać.
Dziewczynka wraz z jej mamą, poszły do pokoju odrazu, padły na łóżko i zasnęły, niezmąconym snem.
********
Rano, promienie słońca, przedarły się przez muślinowe zasłony i łagodnie padły na twarz Kendry. Ona obudziwszy się spojrzała na mamę, która siedziała na stole i sączyła z filiżanki, kawę. Wskazała ręką, dziewczynce, miejsce naprzeciwko niej, gdzie leżał talerz z śniadaniem oraz kubek kakao.
Dziewczynka usiadła i zjadła ciepłą jeszcze kromkę chleba.
- Pychota - wymruczała z uwielbieniem.
- Rzeczywiście, świetne jedzenie nam tutaj dają - przyznała mama.
- Mogę wyjść? - zapytała dziewczyna, po chwili milczenia.
- Jak zjesz... to możesz - odparła Maria - połuchaj, daj tej twojej klaczy, tą kostę cukru, dobrze? Spisała się wczoraj - poprosiła.
- Jasne - zgodziła się chętnie Kendra.
Po śniadaniu, gdy dziewczynka wyszła, było po jedenastej. Ciepłe słońce wisiało wysoko na niebie, lecz dziewczynka nawet tego nie zauważyła. Odrazu skierowała się w stronę stajni. Konie, już po śniadaniu zarżały na jej widok.
Ona ignorowała je i podeszła do przed ostatniego boksu, Mistral zarżała i popatrzyła na nią swoimi mądrymi, ciemnymi ślepiami.
- Doskonale, nas wczoraj poprowadziłaś - wyszeptała Kendra, głaszcząć ją po grzbiecie - mama cię, chyba polubiła...
- Podobno się wczoraj zgubiłaś ? - nagle odezwał się czyjś szorstki głos.
Dziewczynka, odwróciła się. Za nią stała Alice, patrząć z wyższością.
- Tak, masz problem ? - warknęła Kendra. Miała już dość Alice z tą jej miną królowej.
- Ojej, jaka niemiła - uśmiechnęła się krzywo - co ty dzisiaj nie w humorze jesteś?
- Nie - powiedziała trochę spokojniej dziewczynka - mogłabyś się odczepić ?
- Mogłabym - warknęła - nie będę się już zniżać do twojego poziomu - wykrzywiła się i poszła do boksu Calipso.
Mistral popatrzyła za Alice i prychnęła cicho. Ona odwróciła się i jej wzrok, spotkał się z wzrokiem klaczy. Przez chwilę tak stały w milczeniu. W końcu dziewczynka odwróciła wzrok i wyszła z stajni. Łkając.
** ******
- Dobrze! Ściśnij ją prawą łydką, a lewą odstaw! Super!
Kendra, uśmiechnęła się nieśmiało do Spencera. Młodego, dobrze zbudowanego trenera jazdy konnej.
Idun zaproponowała jej lekcje, 3 razy w tygodniu. Dziewczynka zaciekle trenowała by pokazać Alice, że Mistral się jej słucha.
Klacz była grzeczna przez całe lekcje, oprócz momentu, gdy trzeba było skakać.
Już trzy razy ją zrzuciła, lecz dziewczyna i trener się nie poddawali.
Kendra, po lekcji, poszła wypuścić klacz na padok.
Poczym zmęczona usiadła na krześle. Poczuła, że ktoś usiadł obok niej. Odwróciła się. Spencer, siedział i uśmiechał się do niej. Odwzajemniła uśmiech.
- Wiesz dlaczego Mistral boi się skakać ? - zapytał trener. Miał aksmitny, ciepły głos.
- Nie wiem - odparła Kendra - a jest jakiś szczególny powód?- spytała zaskoczona.
- Mistral jest młoda - powiedział bez sensu mężczyzna - a tyle przeżyła - dodał, zanim dziewczynka coś powiedziała.
- Słucham - powiedziała zainteresowana.
- Teraz ma 4 lata. A to zdarzyło sie, gdy miała 2.
Kiedyś, miała swojego pana. Nie mieszkała w " Golden Horse ".
Ona bardzo go kochała, wydawało się, że on ją też. Była koniem skokowym. Pewnego dnia, na zawodach, strąciła jedną poprzeczkę. Mężczyzna był bardzo wściekły i dał jej to odczuć. Mieli pokonać następną przeszkodę. To był ostatni double. Ten jej właściciel, chciał ją koniecznie dobrze pokonać, wtedy by dostał medal za 2 miejsce. Lecz poprowadził ją zbyt szybko i wiadomo było, że ona tej przeszkody nie przeskoczy....Ale ona wbrew pozorom ludzi, zaufała mu i skoczyła. Wywróciła się i odniosła bardzo poważne rany. Właściciel złamał tylko
dumę. Mistral, potrzebowała gruntownego leczenia, lecz on ją zostawił, kiedy ona go najbardziej potrzebowała... Zostawił ją, i kupił nowego konia. Gdy według niego się do niczego nie przydawała, popostu ją zostawił. Samą - powiedział z goryczą - Nie miała już dla niego znaczenia, chociaż tyle przeżyli... Mistarl, bardzo to przeżyła, najwyraźniej postanowiła, nigdy już nikomu nie zaufać. Zamknęła się w sobie. Prawie stracono nadzieję, żeby ją uleczyć, gdyż nie miał kto zapłacić. Ustalono już nawet termin jej uśpienia. Gdy właścicialka, Casie Brown, zapłaciła za operację. Klacz zdrowiała rok. Gdy już mogła chodzić, weterynarz stwierdził, że będzie można nawet na niej jeździć! To był prawdziwy cud. Panna Casie, przygarnęła ją do tej właśnie stajni - dokończył.
- Jak mógł... - szepnęła dziewczynka - jak mógł jej to zrobić...
- Teraz jest jej lepiej. I chba nawet ciebie lubi.
- Myślę, że pani Casie, to dobra osoba.
- Oczywiście!
- Może.. Miałabym sznsę ją poznać? - zapytała niepewnie.
- No jasne! Zorganizuję ci to - rzekł trener - teraz przygotuj się do jutrzejszej lekcji.
Kendra podeszła, do Mistral. Ona pokłusowała w jej stronę.
Dziewczynka przytuliła jej ciepłą głowę do siebie i szepnęła :
- Nie martw się. Nigdy cię nie zostawię... Nigdy.
Podobało się? Komentarze proszę! <3
sobota, 6 czerwca 2015
Rozdział 3 " Mistral "
Rozdział 3
Kiedy dziewczynka się obudziła, mama już się krzątała po pokoju, wkładając ubrania do szafy i układając książki na biurku. Po chwili zauważyła, że Kendra się obudziła i powiedziała przepraszająco :
- Słonko! Już się obudziłaś? Przepraszam, że tak hałasuję, ale wiesz, nie możemy żyć jak w chlewie pzez 3 tygonie,prawda?
- Yhmm - odpowiedziała dziewczynka - kiedy śniadanie ?
- Powinno być za 10 minut - rzuciła Maria,ścieląc łóżko.
Dokładnie o 8:35 , weszła miła pani o kruczo czarnych włosach i podała świeżże śniadanie. Na srebrnej tacy leżały kromki chleba, ogórek , płatki śniadaniowe oraz dwa kubki ciepłej miętowej herbaty. Po śniadaniu , odświeżona dzieczynka wyszła na dwór. W kieszeni miała kilka kostek cukru z śniadania.
Było ciepło, na niebie świeciło słońce, delikatnie muskając skórę. Drzewa szeleściły, a ptaki wesoło świergotały. Kendra wydała westchnienie zadowolenia i weszła do stajni.
Siwy, zobaczywszy ją zarżał cicho, ale dziewczynka ruszyła na koniec stajni. Obok boksu Mistral, stała izabelowata klaczka, z tabliczką z napisem " Gold Champion " . Kiedy obok niej przechodziła, ta wyciągnęła szyję domagając się pieszczot i kostki cukru, lecz widząc, że dziewczyna jest jej obojętna, prychnęła ze złością.
- Cześć maleńka - szepnęła Kendra, zbliżając się do czarnej klaczy.
Mistral prychnęła i odsunęła się w głąb boksu. Dziewczynka pokazała jej kostki cukru na otwartej dłoni. Koń zrobił nie pewny krok do przodu, wyciągając szyję, żeby złapać kostki. Kendra poczuła ciepły oddech na ręce i delikatne miękkie chrapy.
-Dobrze - powiedziała cicho wyciągając drugą rękę i nie patrząc Mistral w oczy. Odważyyła się pogłaskać ją. Za pierwszym razem, klacz drgnęła, ale za każdym kolejnym przesunięciem reki , zaczynała się odprężać. Cicho zarżała dając do zrozumienia, że jest jej dobrze. Nagle Kendra usłyszała wołanie Idun :
- Kendra! Gdzie jesteś?
- Idę - odpowiedziała dziewczynka, później szepnęła do klaczy - zaraz wracam - po czym podbegła do Idun, która czekała na nią na padoku.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się - za chwilę poznasz Alice i Tordasa , pojeździcie sobie razem. Idź się przebrac w bryczsy, złociutka, w dżinsach nie będziesz jeździć.
Kendra, pobiegła do pokoju i migiem założyła bryczesy i buty jeździckie,po czym wybiegła na dwór. Tam czekała na nią Idun. Obok niej stała blondynka z skrzyżowanymi rękami i chłopak z nieśmiałych uśmiechem.
- Kendra, to jest Alice i Tordas, zaprzyjaźniecie się, ja idę nakamić konie , wy porozmawiajcie i osiodłacie dla Kendry konia - mrugnęła do dziewczynki i odeszła do stajni.
- Cześć jestemTordas dla przyjaciół Tod - przedstawił się chłopak.
- Alice - mruknęła blondynka.
- Kendra - powiedziała cicho.
- Jakiego chcesz konia ? - zapytał Tordas.
- Ymmm, mogę wybrać ?
- Tak, a co myślałaś ? - warknęła Alice.
- Ali ! - Skarcił ją chłopak - ona jest nowa - powiedział spokojniej - to jakiego?
- Nie wolno ci wybrać Calipso i Arabetto - rzuciła zniecirpliwiona dziewczyna.
- Mogę... - zająkała się Kendra - Mistral ?
- Umiesz wogóle jeździć ? - spytała Alice
- Tak - odpowiedziała dziewczynka
- NO... dobra, ale jak ciebie zrzuci, to twoja wina - wzruszyła ramionami Alice - chodż Tod, idziemy ją oporządzić - zarządziła ciągnąc chłopaka.
Kendra westchnęła i oparła się o płot. Nagle poczuła, że coś ją trąca. Odwróciła się, stała tam piękna klacz fryzyjska. Zaczęła ją głaskać, pod jej dotykiem koń zarżał cicho i przymknął oczy. Wtedy wróciła Alice prowadząc Mistral i chłopak niosący siodło .
- Dobra, Mistral założyłam ogłowie i czaprak, ty załóż jej siodło, a my pójdziemy do naszych koni.
- Zaraz wracamy - uspokoił Tordas i wszedł z dziewcyną z powrotem do stajni.
Kendra zgrabnymi ruchami nałożyła siodło i po minucie Mistral stała gotowa do jazdy. Dziewczynka zaczęła ją głaskać, a klacz rozpoznając ją prychnęła cicho, ocierając się lekko.
- Hej, wsiadaj na nią ! - usłyszała krzyk Alice. Prowadziła ona tego samego fryza, na którym jeździła wcześniej. Tod prowadził Arabetto.
Alice zwinnie wskoczyła na konia, podonie jak Tordas. " To są prawdziwi zawodnicy! Jak ja mam sie z nimi równać ? " pomyślała z rozpaczą dziewczynka wsiadając na Mistral.
- Jedziemy ! - zarządziła Alice.
- Czekaj! - zawołała Kendra - tak od razu w teren, może najpierw na padoku ?
- Dobra - mruknęła - a umiesz przynajmniej skakać ?
- Tak - potwierdziła dziewczynka.
- Todi, stawiamy frągi i oksery.
Gdy już przeszkody były ustwione, Alice i Tordas weszli na padok, Tod zamachał ręk, żeby Kendra tez przyszła. Blondynka w oddali siedziała na Calipso i patrzyła na nia spod przymrużonych oczu. Dziewczynka odetchnęła i lekko ścisnęła łydkami bok konia. Mistral ruszyła do przodu. Kiedy weszła przez bramę na padok, uśmiechnęła się z dumą.
- Co sie szczerzysz ? - warknęła Alice - taka jesteś dumna, że koń ci ruszył od przodu ?
Uśmiech Kendry zgasł, popatrzyła z niechęcia na blondynkę i ustwiła się za Tordasem.
Alice ruszyła do przodu, za nią chłopak, a za nim Kendra. Zrobili kilka kółek w kłusie, później zaczęli galopować. Dziewczynka z obawą, ścisnęła bok konia, czując na sobie spojrzena Alice. Mistral przeszła do galopu. Miała najspokojniejszy galop jaki widziała w życiu. W kłusie wogóle nie wybijała, a galop miała idealny. " Ciekawe w takim razie jak skacze " zastanowiła się Kendra. Jak by Alice umiała czytać w myślach zarządziła " Skaczemy ! ". Blondynka pokonała z łatwośią drągi po czym skoczyła wysoko nad oxerem.
Tordas również skoczył perfekcyjnie. Kendra odetchnęła i minęła bezpiecznie drągi, zobaczyła oxera i docisnęła łydki przed przeszkodą, ale Mistral zatrzymała się nagle , a dziewczyna poleciała do przodu. Gdy się podniosła zobaczyła kpiący uśmieszek Alice. Tod podał jej rękę i pomógł jej wstać. Mistral uciekła sprzed oxera w najdalszy kąt padoku.
Kendra podeszła do Mistral, ale ona zobaczywszy ją uciekła na drugą stronę.
- Może lepiej będzie jak odprowadzisz moją Arabetto, a ja odprowadze Mistral ? - zaproponował Tod.
Kendra pokiwała głową, i wzięła za uzdę Arabetto. Tordas pobiegł po przestraszoną klacz i wszyscy wyszli z padoku. Kendra wypuściła Arabetto na padok i poszła do jej pokoju.
Usłyszała głos mamy :
- I jak było ?
Dziewczynka nie odpowiedziała. Uroniła pierwszą łzę, która spadła na poduszkę.
*****
- Kendra! Kochanie nie siedź tak w domu! - zawołała mama - może pojedziemy gdzieś razem ?
"Tak, jechać z mamą w teren. To napewno o niebo lepsze od Alice i Mistral" pomyślała ze złością dziewczynka. Na myśl o klaczy, poczuła ukłucie smutku, że też ona musiała ją zrzucić przed oczami tej blondyny!
- Tak, pojedźmy - zgodziła się Kendra.
- To super! Przygotuj się i powiedz Idun, żeby pomogła mi wybrać konia - poprosiła mama nakładając białe bryczesy - za małe - mruknęła - wiesz co ? Jutro coś kupimy w tych sklepach - powiedziała Maria.
- Yhm - odparła dziewczyna, po czym zbiegła znaleźć Idun. Zastanawiała się czy chce pojechać na Mistral, ale szybko odpędziła tę myśl.
- Idun! Jest pani tutaj ? - zawołała - Halo!
- Hej, nie krzycz, konie się przestraszą - usłyszała głos, ale to nie był głos kobiety. Terdos szedł ku niej i uśmiechał się.
- Ooo, cześć. Widziałeś Idun ?
- Idun, pojechała do sprzedawcy koni, kupić jakiegoś biednego wałacha, którego uratowała z rzeźni - wytłumaczył chłopak - a czemu jej szukasz ? Może ci pomóc? - zapytał, patrząc badawczo w dziewczynę.
- Nie - zaprzeczyła - moja mama chciała tylko, żeby Idun, jej pomogła wybrać dla siebie konia.
- No to mogę wam pomóc - uśmiechnął się - chyba że... nie chcesz? - spytał niepewnie.
- Chce, chce - odparła Kendra - znaczy moja mama chce - zarumieniła się.
- To spoko, czekamy na nią ?
- Tak.
- Słuchaj, a tak propo zachowania Alice....
- Nic się nie stało - zgrzytnęła zębami.
- Ale ona zwykle taka nie jest. Jest nie miła, bo ci nie ufa, nikomu nie ufa na początku. Mi też nie ufała. Tak naprawdę ona jest zabawną i miłą osobą.
- ONA ?! MIŁA? - spytała dziewczynka ze złością - ona wyśmiewa wszystkich, mówi jakby była jakąś królową!
- Ona... ona ciebie wyśmiała bo spadłaś z Mistral - zaczał Tod - ona ma powód.
Kiedyś ona i też kochała Mistral. Dosiadła go kilka razy i jej się bardzo spodobał. Chociaż za każdym razem spadała, niegdy się nie poddawała. Pewnego dnia, poszła na małe zawody jeździeckie. Tam niestety spadła i złamała nogę. Wszyscy się z niej śmiali... Dlatego ona nie może patrzeć, jak ktoś dobrze sobie radzi na Mistral, bo wtedy czuje się jakby była gorsza - wytłumaczył cicho Tordas.
Naszczęście, Kendra nie musiała nic odpowiadać, ponieważ wtedy przyszła jej mama. I uśmiechnęła się promiennie do Toda, i zapytała :
- Cześć, wiesz gdzie jest Idun ?
- Nie ma jej, proszę pani. Ale ja mogę pomóc.
- Dobrze, to prowadź - roześmiała się Maria.
Mama Kendry, w końcu wybrała Alfę. Umięśnionego, majestatycznego konia czystej krwi angielskiej. Natomiast dziewczynka, postanowiła dać jeszcze jedną szansę Mistral. Kwadrans później, Kendra i jej mama pojechały do lasku naprzeciwko stajni. Tod wytłumaczył trasę i na wszelki wypadek dał mapę.
Jechały przez żwirową dróżkę, mijając wielkie drzewa o grubych konarach. Przez ich zielone liście, przelatywały promienie zachodzącego słońca. Las był cichy, słyszało sie tylko, miarowy koncert świerszczy oraz czasami świrgoczące ptaki.
Wtedy, Kendra zobaczyła małą łąkę, usianą polnymi kwiatami. Wśród nich fruwały pszczoły oraz motyle o wielkich barwnych skrzydłach. Ona i jej mama pogalopowały w stronę jeziora. Woda był idealnie gładka. Tam zsiadły z koni i pozwoliły paść im się na łące. Po kilku minutach odpoczynku, wsiadły na konie żeby na nich obejrzeć zachód słońca. To była wspaniała gra cieni oraz świateł. Promienie słońca, były pomarańczowe, żółte i czerwone. Ześlizgiwały się z tafli krystalicznej wody i padały na stare dęby, szumiące w języku drzew.
Ani Kendra, ani jej mama, nic nie powiedziały żeby nie zakłócić cudnej ciszy. Harmonii, która odbywała się przed ich oczami. Kiedy słońce zaszło, a na niebie pojawił się piękny srebrno-szary księżyc, ruszyły z powrotem do stajni. Ale okazało sie, że nie widziały dróżki, którą przyszły. Zaczęły szukać po lesie, lecz było zbyt ciemno. Nie padało żadne światło, jednynie lekki blask od księżyca, który jeszcze przed chwilą wydawał się piękny, teraz był tylko tajemniczy i złowieszczy. Chciaż, żadna z nich tego nie powiedziała na głos, obydwie dobrz wiedziały, że się zgubiły.
Kiedy dziewczynka się obudziła, mama już się krzątała po pokoju, wkładając ubrania do szafy i układając książki na biurku. Po chwili zauważyła, że Kendra się obudziła i powiedziała przepraszająco :
- Słonko! Już się obudziłaś? Przepraszam, że tak hałasuję, ale wiesz, nie możemy żyć jak w chlewie pzez 3 tygonie,prawda?
- Yhmm - odpowiedziała dziewczynka - kiedy śniadanie ?
- Powinno być za 10 minut - rzuciła Maria,ścieląc łóżko.
Dokładnie o 8:35 , weszła miła pani o kruczo czarnych włosach i podała świeżże śniadanie. Na srebrnej tacy leżały kromki chleba, ogórek , płatki śniadaniowe oraz dwa kubki ciepłej miętowej herbaty. Po śniadaniu , odświeżona dzieczynka wyszła na dwór. W kieszeni miała kilka kostek cukru z śniadania.
Było ciepło, na niebie świeciło słońce, delikatnie muskając skórę. Drzewa szeleściły, a ptaki wesoło świergotały. Kendra wydała westchnienie zadowolenia i weszła do stajni.
Siwy, zobaczywszy ją zarżał cicho, ale dziewczynka ruszyła na koniec stajni. Obok boksu Mistral, stała izabelowata klaczka, z tabliczką z napisem " Gold Champion " . Kiedy obok niej przechodziła, ta wyciągnęła szyję domagając się pieszczot i kostki cukru, lecz widząc, że dziewczyna jest jej obojętna, prychnęła ze złością.
- Cześć maleńka - szepnęła Kendra, zbliżając się do czarnej klaczy.
Mistral prychnęła i odsunęła się w głąb boksu. Dziewczynka pokazała jej kostki cukru na otwartej dłoni. Koń zrobił nie pewny krok do przodu, wyciągając szyję, żeby złapać kostki. Kendra poczuła ciepły oddech na ręce i delikatne miękkie chrapy.
-Dobrze - powiedziała cicho wyciągając drugą rękę i nie patrząc Mistral w oczy. Odważyyła się pogłaskać ją. Za pierwszym razem, klacz drgnęła, ale za każdym kolejnym przesunięciem reki , zaczynała się odprężać. Cicho zarżała dając do zrozumienia, że jest jej dobrze. Nagle Kendra usłyszała wołanie Idun :
- Kendra! Gdzie jesteś?
- Idę - odpowiedziała dziewczynka, później szepnęła do klaczy - zaraz wracam - po czym podbegła do Idun, która czekała na nią na padoku.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się - za chwilę poznasz Alice i Tordasa , pojeździcie sobie razem. Idź się przebrac w bryczsy, złociutka, w dżinsach nie będziesz jeździć.
Kendra, pobiegła do pokoju i migiem założyła bryczesy i buty jeździckie,po czym wybiegła na dwór. Tam czekała na nią Idun. Obok niej stała blondynka z skrzyżowanymi rękami i chłopak z nieśmiałych uśmiechem.
- Kendra, to jest Alice i Tordas, zaprzyjaźniecie się, ja idę nakamić konie , wy porozmawiajcie i osiodłacie dla Kendry konia - mrugnęła do dziewczynki i odeszła do stajni.
- Cześć jestemTordas dla przyjaciół Tod - przedstawił się chłopak.
- Alice - mruknęła blondynka.
- Kendra - powiedziała cicho.
- Jakiego chcesz konia ? - zapytał Tordas.
- Ymmm, mogę wybrać ?
- Tak, a co myślałaś ? - warknęła Alice.
- Ali ! - Skarcił ją chłopak - ona jest nowa - powiedział spokojniej - to jakiego?
- Nie wolno ci wybrać Calipso i Arabetto - rzuciła zniecirpliwiona dziewczyna.
- Mogę... - zająkała się Kendra - Mistral ?
- Umiesz wogóle jeździć ? - spytała Alice
- Tak - odpowiedziała dziewczynka
- NO... dobra, ale jak ciebie zrzuci, to twoja wina - wzruszyła ramionami Alice - chodż Tod, idziemy ją oporządzić - zarządziła ciągnąc chłopaka.
Kendra westchnęła i oparła się o płot. Nagle poczuła, że coś ją trąca. Odwróciła się, stała tam piękna klacz fryzyjska. Zaczęła ją głaskać, pod jej dotykiem koń zarżał cicho i przymknął oczy. Wtedy wróciła Alice prowadząc Mistral i chłopak niosący siodło .
- Dobra, Mistral założyłam ogłowie i czaprak, ty załóż jej siodło, a my pójdziemy do naszych koni.
- Zaraz wracamy - uspokoił Tordas i wszedł z dziewcyną z powrotem do stajni.
Kendra zgrabnymi ruchami nałożyła siodło i po minucie Mistral stała gotowa do jazdy. Dziewczynka zaczęła ją głaskać, a klacz rozpoznając ją prychnęła cicho, ocierając się lekko.
- Hej, wsiadaj na nią ! - usłyszała krzyk Alice. Prowadziła ona tego samego fryza, na którym jeździła wcześniej. Tod prowadził Arabetto.
Alice zwinnie wskoczyła na konia, podonie jak Tordas. " To są prawdziwi zawodnicy! Jak ja mam sie z nimi równać ? " pomyślała z rozpaczą dziewczynka wsiadając na Mistral.
- Jedziemy ! - zarządziła Alice.
- Czekaj! - zawołała Kendra - tak od razu w teren, może najpierw na padoku ?
- Dobra - mruknęła - a umiesz przynajmniej skakać ?
- Tak - potwierdziła dziewczynka.
- Todi, stawiamy frągi i oksery.
Gdy już przeszkody były ustwione, Alice i Tordas weszli na padok, Tod zamachał ręk, żeby Kendra tez przyszła. Blondynka w oddali siedziała na Calipso i patrzyła na nia spod przymrużonych oczu. Dziewczynka odetchnęła i lekko ścisnęła łydkami bok konia. Mistral ruszyła do przodu. Kiedy weszła przez bramę na padok, uśmiechnęła się z dumą.
- Co sie szczerzysz ? - warknęła Alice - taka jesteś dumna, że koń ci ruszył od przodu ?
Uśmiech Kendry zgasł, popatrzyła z niechęcia na blondynkę i ustwiła się za Tordasem.
Alice ruszyła do przodu, za nią chłopak, a za nim Kendra. Zrobili kilka kółek w kłusie, później zaczęli galopować. Dziewczynka z obawą, ścisnęła bok konia, czując na sobie spojrzena Alice. Mistral przeszła do galopu. Miała najspokojniejszy galop jaki widziała w życiu. W kłusie wogóle nie wybijała, a galop miała idealny. " Ciekawe w takim razie jak skacze " zastanowiła się Kendra. Jak by Alice umiała czytać w myślach zarządziła " Skaczemy ! ". Blondynka pokonała z łatwośią drągi po czym skoczyła wysoko nad oxerem.
Tordas również skoczył perfekcyjnie. Kendra odetchnęła i minęła bezpiecznie drągi, zobaczyła oxera i docisnęła łydki przed przeszkodą, ale Mistral zatrzymała się nagle , a dziewczyna poleciała do przodu. Gdy się podniosła zobaczyła kpiący uśmieszek Alice. Tod podał jej rękę i pomógł jej wstać. Mistral uciekła sprzed oxera w najdalszy kąt padoku.
Kendra podeszła do Mistral, ale ona zobaczywszy ją uciekła na drugą stronę.
- Może lepiej będzie jak odprowadzisz moją Arabetto, a ja odprowadze Mistral ? - zaproponował Tod.
Kendra pokiwała głową, i wzięła za uzdę Arabetto. Tordas pobiegł po przestraszoną klacz i wszyscy wyszli z padoku. Kendra wypuściła Arabetto na padok i poszła do jej pokoju.
Usłyszała głos mamy :
- I jak było ?
Dziewczynka nie odpowiedziała. Uroniła pierwszą łzę, która spadła na poduszkę.
*****
- Kendra! Kochanie nie siedź tak w domu! - zawołała mama - może pojedziemy gdzieś razem ?
"Tak, jechać z mamą w teren. To napewno o niebo lepsze od Alice i Mistral" pomyślała ze złością dziewczynka. Na myśl o klaczy, poczuła ukłucie smutku, że też ona musiała ją zrzucić przed oczami tej blondyny!
- Tak, pojedźmy - zgodziła się Kendra.
- To super! Przygotuj się i powiedz Idun, żeby pomogła mi wybrać konia - poprosiła mama nakładając białe bryczesy - za małe - mruknęła - wiesz co ? Jutro coś kupimy w tych sklepach - powiedziała Maria.
- Yhm - odparła dziewczyna, po czym zbiegła znaleźć Idun. Zastanawiała się czy chce pojechać na Mistral, ale szybko odpędziła tę myśl.
- Idun! Jest pani tutaj ? - zawołała - Halo!
- Hej, nie krzycz, konie się przestraszą - usłyszała głos, ale to nie był głos kobiety. Terdos szedł ku niej i uśmiechał się.
- Ooo, cześć. Widziałeś Idun ?
- Idun, pojechała do sprzedawcy koni, kupić jakiegoś biednego wałacha, którego uratowała z rzeźni - wytłumaczył chłopak - a czemu jej szukasz ? Może ci pomóc? - zapytał, patrząc badawczo w dziewczynę.
- Nie - zaprzeczyła - moja mama chciała tylko, żeby Idun, jej pomogła wybrać dla siebie konia.
- No to mogę wam pomóc - uśmiechnął się - chyba że... nie chcesz? - spytał niepewnie.
- Chce, chce - odparła Kendra - znaczy moja mama chce - zarumieniła się.
- To spoko, czekamy na nią ?
- Tak.
- Słuchaj, a tak propo zachowania Alice....
- Nic się nie stało - zgrzytnęła zębami.
- Ale ona zwykle taka nie jest. Jest nie miła, bo ci nie ufa, nikomu nie ufa na początku. Mi też nie ufała. Tak naprawdę ona jest zabawną i miłą osobą.
- ONA ?! MIŁA? - spytała dziewczynka ze złością - ona wyśmiewa wszystkich, mówi jakby była jakąś królową!
- Ona... ona ciebie wyśmiała bo spadłaś z Mistral - zaczał Tod - ona ma powód.
Kiedyś ona i też kochała Mistral. Dosiadła go kilka razy i jej się bardzo spodobał. Chociaż za każdym razem spadała, niegdy się nie poddawała. Pewnego dnia, poszła na małe zawody jeździeckie. Tam niestety spadła i złamała nogę. Wszyscy się z niej śmiali... Dlatego ona nie może patrzeć, jak ktoś dobrze sobie radzi na Mistral, bo wtedy czuje się jakby była gorsza - wytłumaczył cicho Tordas.
Naszczęście, Kendra nie musiała nic odpowiadać, ponieważ wtedy przyszła jej mama. I uśmiechnęła się promiennie do Toda, i zapytała :
- Cześć, wiesz gdzie jest Idun ?
- Nie ma jej, proszę pani. Ale ja mogę pomóc.
- Dobrze, to prowadź - roześmiała się Maria.
Mama Kendry, w końcu wybrała Alfę. Umięśnionego, majestatycznego konia czystej krwi angielskiej. Natomiast dziewczynka, postanowiła dać jeszcze jedną szansę Mistral. Kwadrans później, Kendra i jej mama pojechały do lasku naprzeciwko stajni. Tod wytłumaczył trasę i na wszelki wypadek dał mapę.
Jechały przez żwirową dróżkę, mijając wielkie drzewa o grubych konarach. Przez ich zielone liście, przelatywały promienie zachodzącego słońca. Las był cichy, słyszało sie tylko, miarowy koncert świerszczy oraz czasami świrgoczące ptaki.
Wtedy, Kendra zobaczyła małą łąkę, usianą polnymi kwiatami. Wśród nich fruwały pszczoły oraz motyle o wielkich barwnych skrzydłach. Ona i jej mama pogalopowały w stronę jeziora. Woda był idealnie gładka. Tam zsiadły z koni i pozwoliły paść im się na łące. Po kilku minutach odpoczynku, wsiadły na konie żeby na nich obejrzeć zachód słońca. To była wspaniała gra cieni oraz świateł. Promienie słońca, były pomarańczowe, żółte i czerwone. Ześlizgiwały się z tafli krystalicznej wody i padały na stare dęby, szumiące w języku drzew.
Ani Kendra, ani jej mama, nic nie powiedziały żeby nie zakłócić cudnej ciszy. Harmonii, która odbywała się przed ich oczami. Kiedy słońce zaszło, a na niebie pojawił się piękny srebrno-szary księżyc, ruszyły z powrotem do stajni. Ale okazało sie, że nie widziały dróżki, którą przyszły. Zaczęły szukać po lesie, lecz było zbyt ciemno. Nie padało żadne światło, jednynie lekki blask od księżyca, który jeszcze przed chwilą wydawał się piękny, teraz był tylko tajemniczy i złowieszczy. Chciaż, żadna z nich tego nie powiedziała na głos, obydwie dobrz wiedziały, że się zgubiły.
Rozdział 2 " Mistral "
Rozdział 2
Następnego dnia, kiedy Kendra wróciła do domu, zamiast obiecanych wczoraj wieczorem pampuchów, usłyszała krzyki mamy.
-Mark! -rozpaczała Maria-Jak mogłeś dostac jedynkę pod koniec roku szkolnego?!
-No, nie wiem-wymruczał chłopiec, posyłając siostrze krzywe spojrzenia.
-Nie wiem?! NIE WIEM?! - wrzasnęła podenerwowana mama- szlaban! Uziemienie! Konfiskuje telefon... i komputer! - strzelała słowami jak z procy.
Kendra, cicho weszła do pokoju, zataczając się ze śmiechu. Później rozłożyła książki do polskiego i zaczęła odrabiać lekcje. To była zapewne ostatnia praca domowa, ponieważ za 2 dni było zakończenie roku. W następnym, będzie już 6 klasistką. Wtedy do pokoju wszedł jej brat.
-TY!-krzyknął-TY wstrętyny małpoludzie!
-Słucham? Nie wolno się tak odzywać-powiedziała z niewinną minką dziewczynka, marszcząc nos.
-Dostałem dzięki tobie pałe!
-Nie masz dowodów, że to byłam ja-uśmiechnęła się z triumfem- a jak zaczniesz bójkę, to mama da ci w kość.
Chłopak zadrżał z złości, ale nic nie powiedział tylko wyszedł z jej pokoju, trzskając drzwiami. Na kolacji się do niej nie odzywał i jak zjadł od razu poszedł do swojego pokoju. Kendra pomyślała czy aby nie przesadziła, ale wtedy pomyślała o tym, jak jej brat pofarbował jej włosy jak spała, jak pisał na kartce " jestem głupia i dziwna, jeżeli chcesz być gość, ignoruj mnie, inaczej puszcze bąka " i takie podobne rzeczy. Wtedy zaniepokojenie jej przeszło, został sam triumf.
*****
2 później, po zakończeniu roku szkolnego, cała rodzina Jacksonów wybrała się na lody. Tam omówili sprawę wakacji.
-Z mamą zdecydowaliśmy tak-zaczął ojciec Kendry, sącząc powoli sok- Ja i Mark, idziemy w góry, a Kendra i ma żonka-rzucił Marii niepweny uśmieszek- jadą do Stajni " Golden Horse ". Wszyscy się zgadzamy?
-A dlaczego, śmiem zapytać-powiedziała mama-nie jedziemy wszyscy razem do stajni?
-Ponieważ ja i Mark nie potrafimy jeździć-uciął ojciec Kendry-Będziecie się dobrze bawić-zapewnił, patrząc uspokajająco na żonę.
-Dobrze.... -zgodziła się nie chętnie Maria.
-To postanowione!
-A kiedy jedziemy?-zapytała od niechcenia Kendra
-Yyyyy, jutro-uśmiechnęła się Maria
*****
Kiedy wszyscy się już spakowali, Kendra wsiadła do SUV-a mamy, a jej brat do Audi taty. Pożegnali się i pojechali. Podróż trwała. Dziewczynka, patrzyła za okno, na migające drzewa, krowy i trawę. Od tego wszytskiego zakręciło jej sie w głowie, więc wypiła łyk mineralnej i zapytała mamy :
-Mamo, co to za stajnia " Golden " cośtam?
-To jest stajnia, która znajduje się koło morza, "Golden Horse " słynie z spokojnych koni i miłej okolicy na przejażdżki terenowe. Tam też co wieczór, urządzają ogniska i opowiadają legendy stajni.
-A znasz jakąś?-zapytała dziewczynka, której zaczynało się kręcić w głowie.
- Jest taka jedna-powiedziała Maria - Była sobie dziewczynka. Miała ona złotego konia, imieniem Gold. Pewnego dnia, dziewczynka pojechała nad plażę. Nagle Gold, przemówił ludzkim głosem. Zbuduj tutaj stajnię, po czym zniknął. Dziewczyna postanowiła go wysłuchać i zbudowała tam piękną, stajnię. Podobno pewnego dnia, nastał kryzys i ona chciała zburzyć " Heart's " , bo tak sie nazywała wtedy stajnia. Kiedy chciała podpisać umowę, pojawił się Gold i kazał jej powiększyć stajnię i dobudować padok. Dziewczyna, chociaż zniechęcona, spełniła jego prośbę. Teraz nie miała już żadnych pieniędzy, ale poszła następnego dnia do stajni i znalazła w jednym z nowych boksów Golda. Szepnął jej żęby pojechała na nim na mistrzostwa. Ona to zrobiła i wygrali nagrodę pieniężną, a ludzie zaczęli jeździć w jej stajni. Tego samego wieczoru, kiedy wygrali, on powiedział żeby zmieniała imię stajni na Golden Horses, później zniknął. Dziewczyna dożyła 80 lat, wtedy pojawił się Gold i wziął ją na swój grzbiet i pocwałowali ku plaży. Gold skoczył w fale, a one poniosły ich ku dalekiemu horyzontowi - skończyła mama Kendry - jak ci się podoba?
-Nie źle-stwierdziła-fajna legenda, dlatego mają na ulotce złotego konia?
-Tak - uśmiechnęła się-jesteśmy!
Przed nimi rozciągał się wspaniały widok. Na środku stała wielka złota stajnia, obok niej było kilka sklepów z ubraniami jeździckimi i sprzętami. Obok znajdowała się ujeżdżalnia, wielki padok, na którym pasły się Fryzy oraz tor z kopertami, drągami i stacjonatami, przez które skakała szczupła blondynka na czarnym jak węgiel fryzie i brunet na kasztanowym arabie.
Dziewczyna, zdawała się frunąć nad przeszkodami a chłopak z wielkim animuszem piafował kawałek dalej. Wtedy podeszła do nich miła kobieta w brązowych bryczesach i różowej bluzce z napisem " Golden Horse ".
-Witamy-zawołała dźwięcznym altem- mam zaszczyt gościć panią...- zerknęła na notatkę- Marię Jackson? - a kiedy mama skinęła głową, ona rozpromieniła się i powiedziała - oraz jej córkę Kondrę Jackson.
-Kendrę - poprawiła panią cicho dziewczynka.
-Ahh... Oczywiście - powiedziała pani i poprawiła coś w notesie.
-Dzień Dobry, gdzie można zaparkować samochód?
-Tam- pokazała ruchem głowy na wyłożony chodnikiem kawałek ziemii.
- Dziękuję-podziękowała i wsiadła do samochodu.
Kiedy mama Kendry odjechała pani zagadnęła dziewczynkę patrzącą na zawodników :
- Co tak patrzysz? - zapytała z uśmiechem.
-Nic... - Kendra opuściła szybko głowę.
-To są dzieciaki w twoim wieku, zaprzyjaźnicie sie. Ta blondynka to Alice, a ten brunet to Tordas. Alice jeździ na Calipso, a Tordas na Arabetto.
Wtedy wróciła mama Kendry. Pani się zapytała :
- Czy pokazać najpierw dormitorium, czy konie?
-Nie wiem... To może ja zaniosę bagaże a Kendra popatrzy na konie? - zapytała niepewnie Maria.
-Tak! -zawołała radośnie dziewczynka.
-No dobrze-powiedziała mama i pani zaprowadziła ją do białego domku koło stajni, po czym wróciła i odezwała się do Kendry :
-Wiesz co? Zapomniałam powiedzieć jak się nazywam! Jestem Idun. Chodź skarbie, słoneczko do stajni.
Kiedy weszły, Idun zaprowadziła Kendrę do pierwszego boksu, z którego wyglądał siwek z nakrapianą grzywą.
- To jest Siwy, lubi biegać na padoku, ale nie lubi innych koni.
- A to jest Bella - powiedziała wskazując na czarnego konia.
- Piękna - westchnęła dziewczynka.
-Ten myszaty, nazywa się Lawenda.
Stajenna, pokazywała jej wszystkie konie, kiedy doszły do przed ostatniego boksu, z którego wyglądała klaczka. Miała czarną jak noc maść, oraz głębokie orzechowe oczy, posiadała również białe skarpetki i białą strzałkę.
-Ta to jest Mistral, nie ufa ludziom, jeszcze nikt nie podołał zdobyc jej zaufania-szepnęła- A to jest Figarro-pokazała małęgo kasztanowego kuca- to wszyscy, leć do mamy- mrugnęła do Kendry, a na odchonym zawołała - jak nie będziesz czegoś wiedzieć zwróć się fo mnie!
Pokój jej i mamy był dość obszerny. Miał dwa łóżka, trzy okna, miękki dywan, drewnianą szafę oraz biurko. Na ścianach wisiały obrazy majestatycznych jeźdźców lub samych koni. Znajdowała się tam również osobna toaleta oraz kominek. Dziewczynka usiadła obok mamy na bujanym fotelu. Idun przyniosła im kanapki oraz kubek kakao wraz z filiżanką herbaty. Kiedy zjadła kolację i się umyła położyła się do łóżka, szczelnie przykryła kołdrą i zasnęła.
Następnego dnia, kiedy Kendra wróciła do domu, zamiast obiecanych wczoraj wieczorem pampuchów, usłyszała krzyki mamy.
-Mark! -rozpaczała Maria-Jak mogłeś dostac jedynkę pod koniec roku szkolnego?!
-No, nie wiem-wymruczał chłopiec, posyłając siostrze krzywe spojrzenia.
-Nie wiem?! NIE WIEM?! - wrzasnęła podenerwowana mama- szlaban! Uziemienie! Konfiskuje telefon... i komputer! - strzelała słowami jak z procy.
Kendra, cicho weszła do pokoju, zataczając się ze śmiechu. Później rozłożyła książki do polskiego i zaczęła odrabiać lekcje. To była zapewne ostatnia praca domowa, ponieważ za 2 dni było zakończenie roku. W następnym, będzie już 6 klasistką. Wtedy do pokoju wszedł jej brat.
-TY!-krzyknął-TY wstrętyny małpoludzie!
-Słucham? Nie wolno się tak odzywać-powiedziała z niewinną minką dziewczynka, marszcząc nos.
-Dostałem dzięki tobie pałe!
-Nie masz dowodów, że to byłam ja-uśmiechnęła się z triumfem- a jak zaczniesz bójkę, to mama da ci w kość.
Chłopak zadrżał z złości, ale nic nie powiedział tylko wyszedł z jej pokoju, trzskając drzwiami. Na kolacji się do niej nie odzywał i jak zjadł od razu poszedł do swojego pokoju. Kendra pomyślała czy aby nie przesadziła, ale wtedy pomyślała o tym, jak jej brat pofarbował jej włosy jak spała, jak pisał na kartce " jestem głupia i dziwna, jeżeli chcesz być gość, ignoruj mnie, inaczej puszcze bąka " i takie podobne rzeczy. Wtedy zaniepokojenie jej przeszło, został sam triumf.
*****
2 później, po zakończeniu roku szkolnego, cała rodzina Jacksonów wybrała się na lody. Tam omówili sprawę wakacji.
-Z mamą zdecydowaliśmy tak-zaczął ojciec Kendry, sącząc powoli sok- Ja i Mark, idziemy w góry, a Kendra i ma żonka-rzucił Marii niepweny uśmieszek- jadą do Stajni " Golden Horse ". Wszyscy się zgadzamy?
-A dlaczego, śmiem zapytać-powiedziała mama-nie jedziemy wszyscy razem do stajni?
-Ponieważ ja i Mark nie potrafimy jeździć-uciął ojciec Kendry-Będziecie się dobrze bawić-zapewnił, patrząc uspokajająco na żonę.
-Dobrze.... -zgodziła się nie chętnie Maria.
-To postanowione!
-A kiedy jedziemy?-zapytała od niechcenia Kendra
-Yyyyy, jutro-uśmiechnęła się Maria
*****
Kiedy wszyscy się już spakowali, Kendra wsiadła do SUV-a mamy, a jej brat do Audi taty. Pożegnali się i pojechali. Podróż trwała. Dziewczynka, patrzyła za okno, na migające drzewa, krowy i trawę. Od tego wszytskiego zakręciło jej sie w głowie, więc wypiła łyk mineralnej i zapytała mamy :
-Mamo, co to za stajnia " Golden " cośtam?
-To jest stajnia, która znajduje się koło morza, "Golden Horse " słynie z spokojnych koni i miłej okolicy na przejażdżki terenowe. Tam też co wieczór, urządzają ogniska i opowiadają legendy stajni.
-A znasz jakąś?-zapytała dziewczynka, której zaczynało się kręcić w głowie.
- Jest taka jedna-powiedziała Maria - Była sobie dziewczynka. Miała ona złotego konia, imieniem Gold. Pewnego dnia, dziewczynka pojechała nad plażę. Nagle Gold, przemówił ludzkim głosem. Zbuduj tutaj stajnię, po czym zniknął. Dziewczyna postanowiła go wysłuchać i zbudowała tam piękną, stajnię. Podobno pewnego dnia, nastał kryzys i ona chciała zburzyć " Heart's " , bo tak sie nazywała wtedy stajnia. Kiedy chciała podpisać umowę, pojawił się Gold i kazał jej powiększyć stajnię i dobudować padok. Dziewczyna, chociaż zniechęcona, spełniła jego prośbę. Teraz nie miała już żadnych pieniędzy, ale poszła następnego dnia do stajni i znalazła w jednym z nowych boksów Golda. Szepnął jej żęby pojechała na nim na mistrzostwa. Ona to zrobiła i wygrali nagrodę pieniężną, a ludzie zaczęli jeździć w jej stajni. Tego samego wieczoru, kiedy wygrali, on powiedział żeby zmieniała imię stajni na Golden Horses, później zniknął. Dziewczyna dożyła 80 lat, wtedy pojawił się Gold i wziął ją na swój grzbiet i pocwałowali ku plaży. Gold skoczył w fale, a one poniosły ich ku dalekiemu horyzontowi - skończyła mama Kendry - jak ci się podoba?
-Nie źle-stwierdziła-fajna legenda, dlatego mają na ulotce złotego konia?
-Tak - uśmiechnęła się-jesteśmy!
Przed nimi rozciągał się wspaniały widok. Na środku stała wielka złota stajnia, obok niej było kilka sklepów z ubraniami jeździckimi i sprzętami. Obok znajdowała się ujeżdżalnia, wielki padok, na którym pasły się Fryzy oraz tor z kopertami, drągami i stacjonatami, przez które skakała szczupła blondynka na czarnym jak węgiel fryzie i brunet na kasztanowym arabie.
Dziewczyna, zdawała się frunąć nad przeszkodami a chłopak z wielkim animuszem piafował kawałek dalej. Wtedy podeszła do nich miła kobieta w brązowych bryczesach i różowej bluzce z napisem " Golden Horse ".
-Witamy-zawołała dźwięcznym altem- mam zaszczyt gościć panią...- zerknęła na notatkę- Marię Jackson? - a kiedy mama skinęła głową, ona rozpromieniła się i powiedziała - oraz jej córkę Kondrę Jackson.
-Kendrę - poprawiła panią cicho dziewczynka.
-Ahh... Oczywiście - powiedziała pani i poprawiła coś w notesie.
-Dzień Dobry, gdzie można zaparkować samochód?
-Tam- pokazała ruchem głowy na wyłożony chodnikiem kawałek ziemii.
- Dziękuję-podziękowała i wsiadła do samochodu.
Kiedy mama Kendry odjechała pani zagadnęła dziewczynkę patrzącą na zawodników :
- Co tak patrzysz? - zapytała z uśmiechem.
-Nic... - Kendra opuściła szybko głowę.
-To są dzieciaki w twoim wieku, zaprzyjaźnicie sie. Ta blondynka to Alice, a ten brunet to Tordas. Alice jeździ na Calipso, a Tordas na Arabetto.
Wtedy wróciła mama Kendry. Pani się zapytała :
- Czy pokazać najpierw dormitorium, czy konie?
-Nie wiem... To może ja zaniosę bagaże a Kendra popatrzy na konie? - zapytała niepewnie Maria.
-Tak! -zawołała radośnie dziewczynka.
-No dobrze-powiedziała mama i pani zaprowadziła ją do białego domku koło stajni, po czym wróciła i odezwała się do Kendry :
-Wiesz co? Zapomniałam powiedzieć jak się nazywam! Jestem Idun. Chodź skarbie, słoneczko do stajni.
Kiedy weszły, Idun zaprowadziła Kendrę do pierwszego boksu, z którego wyglądał siwek z nakrapianą grzywą.
- To jest Siwy, lubi biegać na padoku, ale nie lubi innych koni.
- A to jest Bella - powiedziała wskazując na czarnego konia.
- Piękna - westchnęła dziewczynka.
-Ten myszaty, nazywa się Lawenda.
Stajenna, pokazywała jej wszystkie konie, kiedy doszły do przed ostatniego boksu, z którego wyglądała klaczka. Miała czarną jak noc maść, oraz głębokie orzechowe oczy, posiadała również białe skarpetki i białą strzałkę.
-Ta to jest Mistral, nie ufa ludziom, jeszcze nikt nie podołał zdobyc jej zaufania-szepnęła- A to jest Figarro-pokazała małęgo kasztanowego kuca- to wszyscy, leć do mamy- mrugnęła do Kendry, a na odchonym zawołała - jak nie będziesz czegoś wiedzieć zwróć się fo mnie!
Pokój jej i mamy był dość obszerny. Miał dwa łóżka, trzy okna, miękki dywan, drewnianą szafę oraz biurko. Na ścianach wisiały obrazy majestatycznych jeźdźców lub samych koni. Znajdowała się tam również osobna toaleta oraz kominek. Dziewczynka usiadła obok mamy na bujanym fotelu. Idun przyniosła im kanapki oraz kubek kakao wraz z filiżanką herbaty. Kiedy zjadła kolację i się umyła położyła się do łóżka, szczelnie przykryła kołdrą i zasnęła.
Rozdział 1 " Mistral "
Rozdział 1
Kendra się zbudziła.Spojrzała na zegarek, było 15 minut po piątej.Dziewczynka zastanowiła się dlaczego się obudziła.Powodów było wiele, chrapiący ojciec, dźwięk przelatującego samolotu, ciche i miarowe piszczenie budzika albo jej starszy brat, który chrapał nawet głośniej od ojca.. Ale dziewczynka była prawie pewna, że to nie to, przecież zdołała się przyzwyczaić do ‘wspaniałych’ nawyków jej rodziny oraz do nowoczesnego bloku, który znjdował się dokładnie naprzeciwko „Fly airport”. Rozejrzła się po małym pokoju wytapetuowanym przez plakaty o koniah i Skrillexie.
Kendra się zbudziła.Spojrzała na zegarek, było 15 minut po piątej.Dziewczynka zastanowiła się dlaczego się obudziła.Powodów było wiele, chrapiący ojciec, dźwięk przelatującego samolotu, ciche i miarowe piszczenie budzika albo jej starszy brat, który chrapał nawet głośniej od ojca.. Ale dziewczynka była prawie pewna, że to nie to, przecież zdołała się przyzwyczaić do ‘wspaniałych’ nawyków jej rodziny oraz do nowoczesnego bloku, który znjdował się dokładnie naprzeciwko „Fly airport”. Rozejrzła się po małym pokoju wytapetuowanym przez plakaty o koniah i Skrillexie.
Czy był dzisiaj jakiś szczególny dzień? Nie, był zwykły niedzielny poranek. Kendra westchnęła i poczłapała zrobić kanapke oraz ciepłe kakao. Ze świeżym śniadaniem na tacy poszła do pokoju i odstawiwszy bezpiecznie posiłek na stolik, włączyła komputer. Weszła na czat „Luzik” i sprawdziła czy jest któraś z jej znajomych, jak to przewidziała nikogo nie było.Kto by wszedł na czat o 5:20 nad ranem? Dziewczynka weszła na you tuba i włączyła „Zmierzch”, to był jej ulubiony film. Kiedy Bella się żeniła, Kendra rozmarzyła się i pomyślała czy ją, kiedyś jakiś chłopak tak bardzo pokocha.Niestety nie była chyba tak atrakcyjna jak Bella, bo nie miała nigdy żadnego adoratora. Była wysoką brunetką, o szarych oczach i przelotnym rumieńcu. Usta wąskie, ciało przeciętne. Zwykle modnie ubrana, zawsze z lekkim makijażem, gdy nie było czasu na upiekszanie się, tylko z szminką i mascarą. Zastanowiła się, czy gdyby była wampirem to wszyscy chłopcy by się w niej zakochali? Z rozmarzenia wyrwała ją jej mama, cała rozczochrana w błękitnej sukienko-piżamie ziewnęła i weszła do Kendry pokoju. Usiadła na krześle i obejrzała z nią film, później poszła się przebrać w strój do fitnessu i wyszła z domu.
Dziewczynka zerknęła na zegar w laptopie, była 6:20. Jej mama zawsze wychodziła z domu koło szóstej i przez godzinę biegała po czym wracała do domu o 7 i gotowała śniadanie. Może dzięki tym codziennym treningom, Maria Jackson była atrakcyjną, młodą i zgrabną kobietą, o brązowych iskrzących się szczęściem oczach i ciemnych kasztanowych lokach. Kendra postanowiła zrobić psikus Markowi. Po cichu wkradła się do pokoju brata i pogberdała w jego plecaku, wyciągnęła pendriva, tam miała być jego praca domowa na polski. Dziewczynka zabrała pendriva i włożyła do swojego komputera, po kilku sekundach była na pracy domowej Marka, uśmiechnęła się pod nosem i skasowała kilka wyrazów, dzięki czemu cały tekst stracił sens. Zadowolona z przeczuciem że jutro jej starszy brat dostanie pałę, wrzuciła pendriva do jego torby i szybko wskoczyła do łóżka, przykryła się kołdrą oraz udała że śpi.Ona oraz jej brat zawsze robili sobie nazłość, więc nie uważała żeby to było niecne zachowanie.
Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i odgłos przekręcanego klucza. To był znak że za nie całe 10 minut wszyscy będą już na nogach. Maria obudziła Marka, tatę orz Kendrę, po czym nucąc poszła przygotować śniadanie. Po chwili wszyscy już siedzieli przy stole, rozkoszując się niedzielnymi placuszkami z syropem klonowym i świeżo wyciskanym sokiem. Chociaż dziewczynka już zjadła śniadanie, przełknęła 2 placki i szybko wychłeptała zawartość szklanki. Nie mogła przecież zdradzić, że się obudziła wcześniej, i już zjadła, bo jej brat, wcale nie był taki głupi żeby nie skojarzyć jasnych faktów. Zadowolona położyła sie do łóżka. I jak wam się podoba pierwszy rozdział? :) Krótki, ale to tylko początek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)