- Mama ! - krzyknęła Kendra - gdzie my jesteśmy? - zawołała z rozpaczą.
- Nie wiem - odparła drżącym głosem mama dziewczynki.
Wtedy Mistral prychnęła cicho i szarpnęła za wodzę. Gdy Kendra skierowała ją w stronę skąd dobiegał głos mamy, ona ponownie szarpnęła i pokłusowała w stronę przeciwną.
- Mistral! - krzyknęła porządnie zła dziewczyna - uspokój sie!
- Kendro, nie krzycz - odparła Maria - gdzie jesteś ? - zapytała z niepokojem.
- Tutaj.... Mistral! Przestań, mówię ci ! - znów krzyknęła, kiedy Mistral kolejny raz próbowała jej sie wyrwać.
- Słonko, tutaj jest las. Nie możesz tak krzyczeć - dobiegł dziewczynkę cichy głos jej matki. Podziałał na nią uspokajająco, lecz klaczka, wciąż się szarpała.
- Ale mamo! Ona ciągle próbuje mi się... no już, spokojnie! - powiedziała Kendra.
- Może...... może ona zna drogę ? - szepnęła niepewnie Maria - myślę, że możemy jej zaufać...- mówiła bardziej sama do siebie
- Jak to ? - zapytała z zaskoczeniem - Mistral ma nas poprowadzić? W tych ciemnościach ?!
- Konie widzą chyba lepiej niż ludzie w ciemności. Chyba lepsze to niż błądzenie po omacku, prawda ?
- No niby tak.... No dobrze- westchnęła zrezygnowana Kendra - prowadź!
Klaczka zarżała jakby z ulgą i skierowała sie w stronę, gęstrzych krzaków. Co chwilę przystawała, aby rozejrzeć się, lub sprawdzić, czy Alfa wciąż za nimi jedzie. Po kilku minutach, Kendra zaczęła rozpoznawać nie które drzewa. Dróżka, która kilka godzin temu, zdawała się być piękna oraz przyjemna, teraz była jedynie niepewną ledwo widoczną ścieżynką, która z każdym krokiem była coraz bardziej niewidoczniejsza. Kendra spróbowała się rozluźnić. Zamknęła oczy i zaczeła cicho liczyć z każdym ruchem konia. Po paru minutach, dziewczynka uspokoiła sie i wdychała wilgotne powietrze oraz zapach natury. Gdy podróż zaczeła się dłużyć, Kendrę znowu ogarnęła fala niepokoju.
" Co jeżeli Mistral zgubi drogę ? ", wtedy zobaczyła wesoło migoczące lampki stajni. Dziewczyna odetchneła, usłyszała również westchnienie ulgi jej mamy.
-Brawo, kochana- szepnęła dziewczynka do Mistral.
- Jesteście! - usłyszały donośny głos Idun - już chciałam przetrzepać skórę Tordasowi, że was same puścił! Myślałam, że was wilki pożarły!
- Idun, czy mogłabyś proszę odprowadzić Alfę i Mistral do boksów? - zapytała zmęconym głosem mama Kendry.
- Oczywiście, że tak! Mario - kobieta popatrzyła na matkę dziewczyny - pamiętaj, ze zawsze możesz na mnie liczyć - uśmiechnęła się łagodnie.
- Jasne - odwzajemiła uśmiech mama dziewczyny - chodź słońce, kładźmy sie spać.
Dziewczynka wraz z jej mamą, poszły do pokoju odrazu, padły na łóżko i zasnęły, niezmąconym snem.
********
Rano, promienie słońca, przedarły się przez muślinowe zasłony i łagodnie padły na twarz Kendry. Ona obudziwszy się spojrzała na mamę, która siedziała na stole i sączyła z filiżanki, kawę. Wskazała ręką, dziewczynce, miejsce naprzeciwko niej, gdzie leżał talerz z śniadaniem oraz kubek kakao.
Dziewczynka usiadła i zjadła ciepłą jeszcze kromkę chleba.
- Pychota - wymruczała z uwielbieniem.
- Rzeczywiście, świetne jedzenie nam tutaj dają - przyznała mama.
- Mogę wyjść? - zapytała dziewczyna, po chwili milczenia.
- Jak zjesz... to możesz - odparła Maria - połuchaj, daj tej twojej klaczy, tą kostę cukru, dobrze? Spisała się wczoraj - poprosiła.
- Jasne - zgodziła się chętnie Kendra.
Po śniadaniu, gdy dziewczynka wyszła, było po jedenastej. Ciepłe słońce wisiało wysoko na niebie, lecz dziewczynka nawet tego nie zauważyła. Odrazu skierowała się w stronę stajni. Konie, już po śniadaniu zarżały na jej widok.
Ona ignorowała je i podeszła do przed ostatniego boksu, Mistral zarżała i popatrzyła na nią swoimi mądrymi, ciemnymi ślepiami.
- Doskonale, nas wczoraj poprowadziłaś - wyszeptała Kendra, głaszcząć ją po grzbiecie - mama cię, chyba polubiła...
- Podobno się wczoraj zgubiłaś ? - nagle odezwał się czyjś szorstki głos.
Dziewczynka, odwróciła się. Za nią stała Alice, patrząć z wyższością.
- Tak, masz problem ? - warknęła Kendra. Miała już dość Alice z tą jej miną królowej.
- Ojej, jaka niemiła - uśmiechnęła się krzywo - co ty dzisiaj nie w humorze jesteś?
- Nie - powiedziała trochę spokojniej dziewczynka - mogłabyś się odczepić ?
- Mogłabym - warknęła - nie będę się już zniżać do twojego poziomu - wykrzywiła się i poszła do boksu Calipso.
Mistral popatrzyła za Alice i prychnęła cicho. Ona odwróciła się i jej wzrok, spotkał się z wzrokiem klaczy. Przez chwilę tak stały w milczeniu. W końcu dziewczynka odwróciła wzrok i wyszła z stajni. Łkając.
** ******
- Dobrze! Ściśnij ją prawą łydką, a lewą odstaw! Super!
Kendra, uśmiechnęła się nieśmiało do Spencera. Młodego, dobrze zbudowanego trenera jazdy konnej.
Idun zaproponowała jej lekcje, 3 razy w tygodniu. Dziewczynka zaciekle trenowała by pokazać Alice, że Mistral się jej słucha.
Klacz była grzeczna przez całe lekcje, oprócz momentu, gdy trzeba było skakać.
Już trzy razy ją zrzuciła, lecz dziewczyna i trener się nie poddawali.
Kendra, po lekcji, poszła wypuścić klacz na padok.
Poczym zmęczona usiadła na krześle. Poczuła, że ktoś usiadł obok niej. Odwróciła się. Spencer, siedział i uśmiechał się do niej. Odwzajemniła uśmiech.
- Wiesz dlaczego Mistral boi się skakać ? - zapytał trener. Miał aksmitny, ciepły głos.
- Nie wiem - odparła Kendra - a jest jakiś szczególny powód?- spytała zaskoczona.
- Mistral jest młoda - powiedział bez sensu mężczyzna - a tyle przeżyła - dodał, zanim dziewczynka coś powiedziała.
- Słucham - powiedziała zainteresowana.
- Teraz ma 4 lata. A to zdarzyło sie, gdy miała 2.
Kiedyś, miała swojego pana. Nie mieszkała w " Golden Horse ".
Ona bardzo go kochała, wydawało się, że on ją też. Była koniem skokowym. Pewnego dnia, na zawodach, strąciła jedną poprzeczkę. Mężczyzna był bardzo wściekły i dał jej to odczuć. Mieli pokonać następną przeszkodę. To był ostatni double. Ten jej właściciel, chciał ją koniecznie dobrze pokonać, wtedy by dostał medal za 2 miejsce. Lecz poprowadził ją zbyt szybko i wiadomo było, że ona tej przeszkody nie przeskoczy....Ale ona wbrew pozorom ludzi, zaufała mu i skoczyła. Wywróciła się i odniosła bardzo poważne rany. Właściciel złamał tylko
dumę. Mistral, potrzebowała gruntownego leczenia, lecz on ją zostawił, kiedy ona go najbardziej potrzebowała... Zostawił ją, i kupił nowego konia. Gdy według niego się do niczego nie przydawała, popostu ją zostawił. Samą - powiedział z goryczą - Nie miała już dla niego znaczenia, chociaż tyle przeżyli... Mistarl, bardzo to przeżyła, najwyraźniej postanowiła, nigdy już nikomu nie zaufać. Zamknęła się w sobie. Prawie stracono nadzieję, żeby ją uleczyć, gdyż nie miał kto zapłacić. Ustalono już nawet termin jej uśpienia. Gdy właścicialka, Casie Brown, zapłaciła za operację. Klacz zdrowiała rok. Gdy już mogła chodzić, weterynarz stwierdził, że będzie można nawet na niej jeździć! To był prawdziwy cud. Panna Casie, przygarnęła ją do tej właśnie stajni - dokończył.
- Jak mógł... - szepnęła dziewczynka - jak mógł jej to zrobić...
- Teraz jest jej lepiej. I chba nawet ciebie lubi.
- Myślę, że pani Casie, to dobra osoba.
- Oczywiście!
- Może.. Miałabym sznsę ją poznać? - zapytała niepewnie.
- No jasne! Zorganizuję ci to - rzekł trener - teraz przygotuj się do jutrzejszej lekcji.
Kendra podeszła, do Mistral. Ona pokłusowała w jej stronę.
Dziewczynka przytuliła jej ciepłą głowę do siebie i szepnęła :
- Nie martw się. Nigdy cię nie zostawię... Nigdy.
Podobało się? Komentarze proszę! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz