sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 3 " Mistral "

Rozdział 3
Kiedy dziewczynka się obudziła, mama już się krzątała po pokoju, wkładając ubrania do szafy i układając książki na biurku. Po chwili zauważyła, że Kendra się obudziła i powiedziała przepraszająco :

- Słonko! Już się obudziłaś? Przepraszam, że tak hałasuję, ale wiesz, nie możemy żyć jak w chlewie pzez 3 tygonie,prawda?
- Yhmm - odpowiedziała dziewczynka - kiedy śniadanie ?
- Powinno być za 10 minut - rzuciła Maria,ścieląc łóżko.

   Dokładnie o 8:35 , weszła miła pani o kruczo czarnych włosach i podała świeżże śniadanie. Na srebrnej tacy leżały kromki chleba, ogórek , płatki śniadaniowe oraz dwa kubki ciepłej miętowej herbaty. Po śniadaniu , odświeżona dzieczynka wyszła na dwór. W kieszeni  miała kilka kostek cukru z śniadania.
Było ciepło, na niebie świeciło słońce, delikatnie muskając skórę. Drzewa szeleściły, a ptaki wesoło świergotały. Kendra wydała westchnienie zadowolenia i weszła do stajni.
    Siwy, zobaczywszy ją zarżał cicho, ale dziewczynka ruszyła na koniec stajni. Obok boksu Mistral, stała izabelowata klaczka, z tabliczką z napisem " Gold Champion " . Kiedy obok niej przechodziła, ta wyciągnęła szyję domagając się pieszczot i kostki cukru, lecz widząc, że dziewczyna jest jej obojętna, prychnęła ze złością.

- Cześć maleńka - szepnęła Kendra, zbliżając się do czarnej klaczy.
Mistral prychnęła i odsunęła się w głąb boksu. Dziewczynka pokazała jej kostki cukru na otwartej dłoni. Koń zrobił nie pewny krok do przodu, wyciągając szyję, żeby złapać kostki. Kendra poczuła ciepły oddech na ręce i delikatne miękkie chrapy.
-Dobrze - powiedziała cicho wyciągając drugą rękę i nie patrząc Mistral w oczy. Odważyyła się pogłaskać ją. Za pierwszym razem, klacz drgnęła, ale za każdym kolejnym przesunięciem reki , zaczynała się odprężać. Cicho zarżała dając do zrozumienia, że jest jej dobrze. Nagle Kendra usłyszała wołanie Idun :

- Kendra! Gdzie jesteś?
- Idę - odpowiedziała dziewczynka, później szepnęła do klaczy - zaraz wracam - po czym podbegła do Idun, która czekała na nią na padoku.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się - za chwilę poznasz Alice i Tordasa , pojeździcie sobie razem. Idź się przebrac w bryczsy, złociutka, w dżinsach nie będziesz jeździć.

    Kendra, pobiegła do pokoju i migiem założyła bryczesy i buty jeździckie,po czym wybiegła na dwór. Tam czekała na nią Idun. Obok niej stała blondynka z skrzyżowanymi rękami i chłopak z nieśmiałych uśmiechem.

- Kendra, to jest Alice i Tordas, zaprzyjaźniecie się, ja idę nakamić konie , wy porozmawiajcie i osiodłacie dla Kendry konia - mrugnęła do dziewczynki i odeszła do stajni.
- Cześć jestemTordas dla przyjaciół Tod - przedstawił się chłopak.
- Alice - mruknęła blondynka.
- Kendra - powiedziała cicho.
- Jakiego chcesz konia ? - zapytał Tordas.
- Ymmm, mogę wybrać ?
- Tak, a co myślałaś ? - warknęła Alice.
- Ali ! - Skarcił ją chłopak - ona jest nowa - powiedział spokojniej -  to jakiego?
- Nie wolno ci wybrać Calipso i Arabetto - rzuciła zniecirpliwiona dziewczyna.
- Mogę... - zająkała się Kendra - Mistral ?
- Umiesz wogóle jeździć ? - spytała Alice
- Tak - odpowiedziała dziewczynka
- NO... dobra, ale jak ciebie zrzuci, to twoja wina - wzruszyła ramionami Alice - chodż Tod, idziemy ją oporządzić - zarządziła ciągnąc chłopaka.

   Kendra westchnęła i oparła się o płot. Nagle poczuła, że coś ją trąca. Odwróciła się, stała tam piękna klacz fryzyjska. Zaczęła ją głaskać, pod jej dotykiem koń zarżał cicho i przymknął oczy. Wtedy wróciła Alice prowadząc Mistral i chłopak niosący siodło .

- Dobra, Mistral założyłam ogłowie i czaprak, ty załóż jej siodło, a my pójdziemy do naszych koni.
- Zaraz wracamy - uspokoił Tordas i wszedł z dziewcyną z powrotem do stajni.

    Kendra zgrabnymi ruchami nałożyła siodło i po minucie Mistral stała gotowa do jazdy. Dziewczynka zaczęła ją głaskać, a klacz rozpoznając ją prychnęła cicho, ocierając się lekko.

- Hej, wsiadaj na nią ! - usłyszała krzyk Alice. Prowadziła ona tego samego fryza, na którym jeździła wcześniej. Tod prowadził Arabetto.

  Alice zwinnie wskoczyła na konia, podonie jak Tordas. " To są prawdziwi zawodnicy! Jak ja mam sie z nimi równać ? " pomyślała z rozpaczą dziewczynka wsiadając na Mistral.

- Jedziemy ! - zarządziła Alice.
- Czekaj! - zawołała Kendra - tak od razu w teren, może najpierw na padoku ?
- Dobra - mruknęła - a  umiesz przynajmniej skakać ?
- Tak - potwierdziła dziewczynka.
- Todi, stawiamy frągi i oksery.

    Gdy już przeszkody były ustwione, Alice i Tordas weszli na padok, Tod zamachał ręk, żeby Kendra tez przyszła. Blondynka w oddali siedziała na Calipso i patrzyła na nia spod przymrużonych oczu. Dziewczynka odetchnęła i lekko ścisnęła łydkami bok konia. Mistral ruszyła do przodu. Kiedy weszła przez bramę na padok, uśmiechnęła się z dumą.

- Co sie szczerzysz ? - warknęła Alice - taka jesteś dumna, że koń ci ruszył od przodu ?

  Uśmiech Kendry zgasł, popatrzyła z niechęcia na blondynkę i ustwiła się za Tordasem.
Alice ruszyła do przodu, za nią chłopak, a za nim Kendra. Zrobili kilka kółek w kłusie, później zaczęli galopować. Dziewczynka z obawą, ścisnęła bok konia, czując na sobie spojrzena Alice. Mistral przeszła do galopu. Miała najspokojniejszy galop jaki widziała w życiu. W kłusie wogóle nie wybijała, a galop miała idealny. " Ciekawe w takim razie jak skacze " zastanowiła się Kendra. Jak by Alice umiała czytać w myślach zarządziła " Skaczemy ! ". Blondynka pokonała z łatwośią drągi po czym skoczyła wysoko nad oxerem.
Tordas również skoczył perfekcyjnie. Kendra odetchnęła i minęła bezpiecznie drągi, zobaczyła oxera i docisnęła łydki przed przeszkodą, ale Mistral zatrzymała się nagle , a dziewczyna poleciała do przodu. Gdy się podniosła zobaczyła kpiący uśmieszek Alice. Tod podał jej rękę i pomógł jej wstać. Mistral uciekła sprzed oxera w najdalszy kąt padoku.
Kendra podeszła do Mistral, ale ona zobaczywszy ją uciekła na drugą stronę.

- Może lepiej będzie jak odprowadzisz moją Arabetto, a ja odprowadze Mistral ? - zaproponował Tod.
Kendra pokiwała głową, i wzięła za uzdę Arabetto. Tordas pobiegł po przestraszoną klacz i wszyscy wyszli z padoku. Kendra wypuściła  Arabetto na padok i poszła do jej pokoju.
Usłyszała głos mamy :

- I jak było ?

   Dziewczynka nie odpowiedziała. Uroniła pierwszą łzę, która spadła na poduszkę.

                                                *****
- Kendra! Kochanie nie siedź tak w domu! - zawołała mama - może pojedziemy gdzieś razem ?

   "Tak, jechać z mamą w teren. To napewno o niebo lepsze od Alice i Mistral" pomyślała ze złością dziewczynka. Na myśl o klaczy, poczuła ukłucie smutku, że też ona musiała ją zrzucić przed oczami tej blondyny!

- Tak, pojedźmy - zgodziła się Kendra.
- To super! Przygotuj się i powiedz Idun, żeby pomogła mi wybrać konia - poprosiła mama nakładając białe bryczesy - za małe - mruknęła - wiesz co ? Jutro coś kupimy w tych sklepach - powiedziała Maria.
- Yhm - odparła dziewczyna, po czym zbiegła znaleźć Idun. Zastanawiała się czy chce pojechać na Mistral, ale szybko odpędziła tę myśl.
- Idun! Jest pani tutaj ? - zawołała - Halo!
- Hej, nie krzycz, konie się przestraszą - usłyszała głos, ale to nie był głos kobiety. Terdos szedł ku niej i uśmiechał się.
- Ooo, cześć. Widziałeś Idun ?
- Idun, pojechała do sprzedawcy koni, kupić jakiegoś biednego wałacha, którego uratowała z rzeźni - wytłumaczył chłopak - a czemu jej szukasz ? Może ci pomóc? - zapytał, patrząc badawczo w dziewczynę.
- Nie - zaprzeczyła - moja mama chciała tylko, żeby Idun, jej pomogła wybrać dla siebie konia.
- No to mogę wam pomóc - uśmiechnął się - chyba że... nie chcesz? - spytał niepewnie.
- Chce, chce - odparła Kendra - znaczy moja mama chce - zarumieniła się.
- To spoko, czekamy na nią ?
- Tak.
- Słuchaj, a tak propo zachowania Alice....
- Nic się nie stało - zgrzytnęła zębami.
- Ale ona zwykle taka nie jest. Jest nie miła, bo ci nie ufa, nikomu nie ufa na początku. Mi też nie ufała. Tak naprawdę ona jest zabawną i miłą osobą.
- ONA ?! MIŁA? - spytała dziewczynka ze złością - ona wyśmiewa wszystkich, mówi jakby była jakąś królową!
- Ona... ona ciebie wyśmiała bo spadłaś z Mistral - zaczał Tod - ona ma powód.
Kiedyś ona i też kochała Mistral. Dosiadła go kilka razy i jej się bardzo spodobał. Chociaż za każdym razem spadała, niegdy się nie poddawała. Pewnego dnia, poszła na małe zawody jeździeckie. Tam niestety spadła i złamała nogę. Wszyscy się z niej śmiali... Dlatego ona nie może patrzeć, jak ktoś dobrze sobie radzi na Mistral, bo wtedy czuje się jakby była gorsza - wytłumaczył cicho Tordas.

   Naszczęście, Kendra nie musiała nic odpowiadać, ponieważ wtedy przyszła jej mama. I uśmiechnęła się promiennie do Toda, i zapytała :

- Cześć, wiesz gdzie jest Idun ?
- Nie ma jej, proszę pani. Ale ja mogę pomóc.
- Dobrze, to prowadź - roześmiała się Maria.

   Mama Kendry, w końcu wybrała Alfę. Umięśnionego, majestatycznego konia czystej krwi angielskiej. Natomiast dziewczynka, postanowiła dać jeszcze jedną szansę Mistral. Kwadrans później, Kendra i jej mama pojechały do lasku naprzeciwko stajni. Tod wytłumaczył trasę i na wszelki wypadek dał mapę.
Jechały przez żwirową dróżkę, mijając wielkie drzewa o grubych konarach. Przez ich zielone liście, przelatywały promienie zachodzącego słońca. Las był cichy, słyszało sie tylko, miarowy koncert świerszczy oraz czasami świrgoczące ptaki.
    Wtedy, Kendra zobaczyła małą łąkę, usianą polnymi kwiatami. Wśród nich fruwały pszczoły oraz motyle o wielkich barwnych skrzydłach. Ona i jej mama pogalopowały w stronę jeziora. Woda był idealnie gładka. Tam zsiadły z koni i pozwoliły paść im się na łące. Po kilku minutach odpoczynku, wsiadły na konie żeby na nich obejrzeć zachód słońca. To była wspaniała gra cieni oraz świateł. Promienie słońca, były pomarańczowe, żółte i czerwone. Ześlizgiwały się z tafli krystalicznej wody i padały na stare dęby, szumiące w języku drzew.
Ani Kendra, ani jej mama, nic nie powiedziały żeby nie zakłócić cudnej ciszy. Harmonii, która odbywała się przed ich oczami. Kiedy słońce zaszło, a na niebie pojawił się piękny srebrno-szary księżyc, ruszyły z powrotem do stajni. Ale okazało sie, że nie widziały dróżki, którą przyszły. Zaczęły szukać po lesie, lecz było zbyt ciemno. Nie padało żadne światło, jednynie lekki blask od księżyca, który jeszcze przed chwilą wydawał się piękny, teraz był tylko tajemniczy i złowieszczy. Chciaż, żadna z nich tego nie powiedziała na głos, obydwie dobrz wiedziały, że się zgubiły.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz